niedziela, 5 maja 2024

Poezja? A po co?

 

Takie moje gdybania o poezji sprzed 20 lat, po wydaniu sobie tomiku "Antymateria". 

Dodać dla porządku trzeba, ze poezji nauczyła mnie Agnieszka Tymoszczuk (wtedy Zgrizzly). Długie dyskusje z Nią, na portalu e-poezja, ukształtowały moje patrzenie na poezję. Zapewne nie była by zadowolona z wielu moich wierszy, napisanych potem, ale może nie jestem najlepszym uczniem.

 

Poezja jest, chociaż nasze codzienne, zabiegane życie może przynosić wrażenie, jakoby jej nie było. I to codzienne jest, i nie jest, poezji, wyraża się przynajmniej w trojaki sposób.

 

Po pierwsze poezja jest w książkach, które możemy kupić, jeśli akurat zbywa nam pieniędzy, a chcemy posiąść książkę, dla niej samej lub autora, akurat modnego lub, co rzadsze, gdy mimo braku pieniędzy poczujemy nieodpartą potrzebę przeczytania wiersza czy wierszy, i taką książkę kupimy. Coraz rzadsze to przypadki, bo coraz rzadziej nasze codzienne życie podpowiada nam potrzebę obcowania z poezją.

 

Po drugie, pojawia się w chwilach wzniosłych, kiedy żałoba, uczucia patriotyczne i kiedy wielcy aktorzy recytują wiersze wielkich poetów dla wielkich tłumów ludzi, akurat znajdujących się w podniosłym nastroju.

 

Ale po trzecie i najważniejsze, poezja jest w nas. Prawie w każdym. W jednym człowieku mocniej daje znać o sobie, w drugim słabiej, ale każdy prawie przeżywa chwile wzruszenia, smutku, zadumy, kiedy pod sam wierzch naszego jestestwa wypływają słowa, jakich na co dzień nie używamy, ba, wstydzilibyśmy się używać. Słowa czułe, piękne, niezwyczajne. I to jest właśnie poezja.

Niektórzy, bardziej zdeterminowani zapisują to, co wypływa z nich do wierzchu, wierząc, że nie tylko dla nich wzruszenia lub zaduma, ale może także coś z siebie ofiarują ludziom.

 

Ja także kiedyś zacząłem notować to, co mój wewnętrzny głos podpowiada mi od czasu do czasu. I przez kilka lat powstało chyba z 300 wierszy, z których część pomieściła ta książka. Są tu głównie wiersze starsze, ba nawet stare – a stare, znaczy prawie czteroletnie – jednak wierzę, że czas, jaki upłynął od ich napisania i fakt, że wtedy umiałem mniej, niż dzisiaj, nie wpłynął na ich jakość.

 

Moje wiersze są wyrazem mocowania się ze światem, który mnie otacza, są uzewnętrznieniem uczuć, szczególnie do mojej Żony, dzięki której te wiersze głównie powstawały, ale i do rodziny, są wreszcie wyrazem zadziwienia i zachwytu pięknem świata, jego mądrością i prostotą. Bo świat w swoim pozornym skomplikowaniem zakrywa przed mało dociekliwymi ludźmi swoją prawdziwą twarz.

Świat jest niesłychanie prosty, jego zagmatwanie jest redukowalne do najprostszych pojęć, które to pojęcia są nam dane od zawsze. Ludzie nie chcą tego zaakceptować, bo życie w tej prostocie znaczeń jest o wiele trudniejsze, niż życie w świecie niezrozumianym, ale takim, na który można zrzucić swoje niepowodzenia, swoje zagubienie, swoje nieszczęścia, coraz bardziej komplikowane dobrymi radami fałszywych mędrców.

Moja poezja jest wyrazem tej prostoty świata i życia, chociaż moje wiersze – zdaję sobie sprawę – są często trudne w odbiorze. Ale wystarczy chwila zadumy, zastanowienia, i ten prosty świat podstawowych wartości, będzie widoczny jak na dłoni.

 

Z tą prostotą świata jest trochę tak, jak z teorią Milo Wolffa, (nie wiadomo, czy prawdziwie opisującą świat), do której nawiązuje tytułowy wiersz zbioru, Antymateria, a która to teoria mówi, że wszystko wokół nas tak naprawdę zbudowane jest z fal, i że nie ma wokół nic trwałego, materialnego, nawet elektron jako cząstka, którą można dotknąć, nie istnieje, ale że z kolei wszystko na wszystko oddziałuje poprzez fale, które to oddziaływania mój znajomy, Mirek Gwizdalewicz, nazwał słowami.

Idąc dalej, powiemy za Ewangelią, że na początku było słowo, a on, ten mój znajomy, ateista z przekonania, dopowiadał, że na końcu także będzie słowo.

Może to nadużycie, a może to poezja, a może jednak prawda, gdy powiemy, że tak naprawdę jedyną trwałą na tym świecie cząstką jest słowo. Że słowo jest zaprzeczeniem materii, jest antymaterią.

 

Odwracając kolejność powiemy, że słowo to poezja, ale Słowo to wszechświat.

 

Dlatego słowo jest takie ważne. Dlatego boli mnie, jak jest nadużywane, by nie powiedzieć, gwałcone.

 

 

Prowadzi nas niepamięć

 

Z życia wyblakłe epizody

poukrywane w niepamięci

kamyczki bólu stare buty

w stan łaski wprowadzeni święci

mych rodzin węgłów kamieniami

popodpierani tacy sami

jak my dzisiejsi nici snute

w tkaniny wspomnień złote gody

z książki wyrwana krótka fraza

ząb mleczny w bólu anioł strzeże

za mostkiem wąskim garść stokrotek

i przejmujące wód wybrzeże

pierwsze wspomnienie zapomniane

głos który słychać poprzez ścianę

zwodne mruganie czczych błyskotek

niespodziewana nocna zmaza

nie uciekniemy nieznanemu

co kiedyś znane znakiem gestem

słowem narodzi się na nowo

zaznaczy mocno wciąż tu jestem

głos matki która już nie żyje

usłyszysz palce twoją szyję

zacisną tak że żadne słowo

nie padnie z ust twych nie wiesz czemu

zawilgotnieją w kątach oczy

od dymu ognisk dawno zgasłych

uśmiechów zblakłych pocałunków

Indian rycerzy z ksiąg opasłych

bez strachu pójdziesz pierwszą drogą

nie musząc pytać byle kogo

bez poplątanych map rysunku

do przodu ile człek wyskoczy

 

 

Zejść z drogi

 

Gdzie czas nas wiedzie poprzez przestrzeń

którą rozwijasz idąc obok

niespodziewaną jak powietrze

gdy zmienia się w pierzasty obłok

gdzie nas zatrzyma na tej drodze

czasu nieciągłość znakiem krzyża

w uświadomieniu a nie trwodze

że do rozstania już się zbliżam

kamień położę na swym miejscu

skąd go zabrałem przed latami

na węgieł i będziemy sami

przez chwilę wieczność coraz bliżej

na wodzie ślady bose stopy

boskie czy ludzkie czy do ciebie

ktoś szedł przez głębie przez potopy

ciągnąc za sobą świat po niebie

czym ja chciał wtedy czas zatrzymać

po narodzeniu w mai krasie

jak rybak w przyszłość sieć zarzucić

by mieć to wszystko co mieć da się

mam tylko ciebie ponad fale

naprzeciw lądom i wyrokom

odpycham wiosłem świat wytrwale

bezczelnie patrząc w losu oko

aż zamknie się na końcu drogi

ja oczy zamknę ty zaśpiewasz

nie będzie pytań teologii

spokój i cisza w naszych drzewach

 

 

 


środa, 4 października 2023

Księga psalmów dzisiejszych cz.1. Współczesny Psałterz Dawidowy

 

Obraz Natalii Talarek Oswald z cyklu Ludzie z Ulicy Ptasiej (o Holokauście częstochowskich Żydów)

 Psalm Pierwszy. Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał

 

Biblia Tysiąclecia: Dwie drogi życia

Jan Kochanowski: Szczęśliwy, który nie był między złymi w radzie

 

Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał,                     

matka – kiedy karmiła, ojciec – gdy kołysał

lub Bóg. Lecz przyjdzie chwila, gdy będziesz wybierał,

czy los cię wesprze w drodze, czy Bóg będzie wspierał.

 

Jak dziś żyć Bożym prawem pośród praw wielości,

praw człowieka każdego, praw do odrębności?

Gdy trudno znaleźć kogoś, kto Twym prawem żyje                  

i swoim życiem Boga hańbą nie okryje.

 

I kto mi w drodze wskaże Ducha Twego Prawa

gdy tłum nauczycieli, abym bez obawy

przyjął go i jak drzewo nad płynącą wodą                                

owocował miłością i na życie zgodą?

 

Czy ci, co Cię nie znają lub Cię odrzucili,

kiedy doszli do końca, w plewę się zmienili

życia, które umarło nie rodząc wieczności?

Czy może miłość Twoja także w nich zagości?

 

Wiem, że miła jest Bogu droga sprawiedliwych,

żyjących wolą Boga, w wyborach uczciwych.

I tak chcę żyć, by nie kryć na końcu zdziwienia,

że śmierć mi nie przynosi z życia wyzwolenia.

 

 

Psalm Drugi. Ludzie współcześni, chwiejne pokolenie

 

Biblia Tysiąclecia: Mesjasz Królem

Jan Kochanowski: Co za przyczyna tego zamieszania

 

Ludzie współcześni, chwiejne pokolenie,

bez Boga życie codzienne meblują.

Wolność swym ciałem, nie rozumem, czują,

wieczność to dla nich czasu mitrężenie.

 

Dlaczego drogi ludzi oraz Boga,

kiedyś jak druty lin z sobą splecione,

dziś się rozchodzą, każda w swoją stronę,

a ku nicości wiedzie ludzi droga?

 

Także przywódcy, którzy z woli tłumu

siedzą wysoko, nie szanują Boga.

Jest im orężem, gdy przegranej trwoga.

Ludzie klaskają, jakby bez rozumu.

 

Wyrwać się trzeba z brei, co nas pęta,

słodząc w nadmiarze cukrem bez kalorii,

i mieć nadzieję, że powróci w glorii

Zapowiedziany. Jego imię święte.

 

Śmieje się w niebie Pan, który nas stworzył.

Warkocz galaktyk słowem jego dumnym.

On wie, że miłość Boga ponad trumny,

nadzieję nową przed ludźmi otworzył.

 

Tyś Synem moim. Ty będziesz im sędzią.

Ciebie zrodziłem ludziom przed wiekami.

Dziedzictwo Twoje - ludzie zabłąkani.

Bądź miłosierdzia dla nich zapowiedzią.

 

Nie pokrusz tego, co piękne w całości,

nawet jak rysa jego twarz oszpeci.       

Traktuj podsądnych w łasce swojej jak dzieci,

Daj, w miejsce groźby, zwiastuny radości.

 

Szanujcie Pana przywódcy tej ziemi,

sędziowie patrzcie na jego przestrogi,

ludzie zgubieni odszukajcie drogi,

byście na sądzie nie byli jak niemi.

 

Psalm Trzeci. Dlaczego przemoc, Boże, Twym światem rządzi?

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa prześladowanego

Jan Kochanowski: Mocny Boże, jakoż ich wiele powstało,

 

Dlaczego przemoc, Boże, Twym światem rządzi?

Silny wojny zaczyna, w szaleństwach błądzi,

z Twym imieniem na ustach pali, morduje.

Czy twarz swą odwróciłeś, bólu nie czujesz?

 

Jakie nauki, Panie, z Twojego prawa?

Oko za oko - ciągła życiem zabawa.

Oba policzki spuchłe pod ręką kata.

Lecz czy czeka go za to Twoja odpłata?

 

Kładę się i zasypiam, znowu się budzę.

Choć pożar step ogarnia, ja się nie trudzę.

Choć świst rakiet i huk, ja wygodnie leżę

Dopóki w moje okna grom nie uderzy.

 

A tam się modlą: Boże, wyłam im szczęki,

rozbij ich armie, odsuń nasze udręki.

Tu się modlimy: Panie, to wszystkich wina

i ślemy na front matkę Twojego Syna.

 

Lecz w krwawym czasie tylko Ty jesteś tarczą,

Tyś ucieczką w nadzieję, gdy czołgi warczą.

Zrób coś, póki się żarzy kawałek lontu!

Modlą się cicho ludzie z obu stron frontu.

 

Odrzuć swą obojętność i strach mój zrozum.

Daj, Panie, mądrość władcom i ludziom rozum.

Ocal od hekatomby nas, nasze dzieci.

Niech duch święty pokoju do nas przyleci.

 

 

Psalm Czwarty. Sprawiedliwość wymierzasz, Boże, w swej mądrości

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa i napomnienie

Jan Kochanowski: Wzywam Cię, Boże, świadku mojej niewinności

 

Sprawiedliwość wymierzasz, Boże, w swej mądrości.

Wybacz mi, że wciąż we mnie wiele wątpliwości.

I kiedy mnie nachodzą znienacka pytania,

chcę, byś mi odpowiedzi wszeptał w paru zdaniach.

 

Czy jesteś dla wierzących na ich zawołanie,

czy w tajemnicy swojej ukrywasz się, Panie?

Gdy kogoś ból zabija, czy wspierać wypada,

mówiąc, że z Bogiem łatwiej? Choć świat się rozpada?

 

Jak wykazać wątpiącym lub tym co nie wierzą,

że oni też do Ciebie, jak i ja, należą,

że możesz im dopomóc przejść ciemną doliną,

bo iść z Tobą lżej będzie i w mroku nie zginą?

 

I że darów nie muszą ci składać ni hołdów,

bo wystarczy westchnienie i kropelka modłów

ze słów prostych sklejona, co wprost z serca płynie.

Boga wzruszy w niebiosach, w nicości nie zginie.

 

Ja zaś Cię chwalić pragnę słowami najhojniej,

że moje szczęście w Tobie i sypiam spokojnie,

bo wierzę, że to z Ciebie tak wiele radości

we mnie, że mi wystarczy, by dojść do wieczności.

 

 

Psalm Piąty. Usłysz, Panie, głos z Twej ziemi

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa poranna o utrzymanie się na drodze Bożej

Jan Kochanowski: Przypuść, Panie, w uszy swoje

 

Psalm krzywdzonego dziecka

 

Usłysz, Panie, głos z Twej ziemi.

Niewyraźny. Jakby niemi

próbowali coś powiedzieć.

To, co, Boże, musisz wiedzieć.

 

Słuch masz, Panie, doskonały,

co przenika nawet skały.

Więc głos dziecka krzywdzonego

słyszysz. Odwróć się do niego.

 

Ono w hańbie swej zamknięte

jak w skorupce z ziemi świętej.

Z niewinności swej obdarte,

w swym mniemaniu na proch starte.

 

Milczy za swym wstydem skryte,

za grzech wini siebie przy tem.

I jest samo. Nie pomoże

nikt mu oprócz Ciebie, Boże.

 

Tylko wie, że nienawidzi

za te słowa i się wstydzi:

Bóg cię kocha, ja cię kocham,

musisz wierzyć i nie szlochać.

 

Wierz, bo nikt ci nie uwierzy,

że w twym sercu prawda leży.

Bóg łaskawy dla nas dwoje,

niepotrzebne niepokoje.

 

Nie wie, że niemiła Bogu

jest nieprawość jego wrogów,

że Pan nienawidzi świni,

która, grzesząc, innych wini.

 

Nienawiścią przerażone,

w samotności zagubione.

Kłamstwo wokół się zapętla,

że na szyję tylko pętla.

 

A na szyje młyński kamień

dla przestępców. Panie, zamień

krzywdę dzieci w miłość Twoją.

Niech swych czynów się nie boją.

 

Ześlij, Boże, nieszczęść roje

na obmierzłe sługi Twoje.

Pokaż im swe obrzydzenie,

wypędź, tam gdzie świń pasienie.

 

Bo ich czyny szkodzą Tobie,

nawet kiedy leżą w grobie.

Sami są jak grób otwarty,

ich wargami mówią czarty.

 

Osłoń słabych swoją tarczą.

Niech radości im dostarcza

Twa obecność, Panie, z nimi.

Zanim w niebie, to na ziemi.

 

Psalm Szósty. Panie, Ty byłeś zawsze Bogiem miłosierdzia

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie o litość

Jan Kochanowski: Czasu gniewu i czasu swej zapalczywości

 

Psalm cierpiącego

 

Panie, Ty byłeś zawsze Bogiem miłosierdzia,

więc proszę, sądź me winy tak jak dobry sędzia,

jednak dopiero kiedy żądze w sobie zduszę.

Gdy mi uleczysz ciało, przyjdzie czas na duszę.

 

Cierpienie jest bezsensem, bo cierpią niewinni

pospołu z grzesznikami, chociaż nie powinni.

Nie jest karą za grzechy, jak było przez wieki,

nie naprawia człowieka, czyni go kalekim.

 

Ono zasłania Boga, im większe, tym bardziej.

Jak zło, które je rodzi dla ludzi w pogardzie.

Zmniejsz je przynajmniej tyle, by Cię było widać

i modlitwa do Pana mogła siły przydać.

 

Spraw, by z kroplówką łaska spływała pomału,

wtedy prośby do Ciebie dadzą zdrowie ciału,

żebym w cierpieniu był tym, który Ciebie łaknie,

bo któż Cię będzie chwalił, gdy życia zabraknie?

 

O cóż dziś więcej prosić, Panie mego ducha,

któryś jęków o zdrowie przodków naszych słuchał,

kiedy jesteśmy syci, chociaż w bólu niemi,

nie wierząc, że królestwo Twe będzie na Ziemi?

 

Co jeszcze możesz zrobić, Boże, Stworzycielu

Kosmosu co poraża, dla ludzi tak wielu,

którym ckliwy obrazek do wierzenia starczy,

gdy ich prośby do Ciebie powrócą na tarczy?

 

Psalm Siódmy. Sędzią dla ludzi, Panie, byłeś zawsze

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa oczernionego

Jan Kochanowski: W Tobie ja samym, Panie, człowiek smutny

 

Sędzią dla ludzi, Panie, byłeś zawsze.              

Dziś tym daliśmy sędziom spraw sądzenie,

co za pieniądze wyroki łaskawsze

mogą nam wydać po przystępnej cenie.

Więc nie czekamy na Twe rozstrzygnięcia,

bo zbyt odległe, trudne do przyjęcia.

 

A prawa nasze, choć nienaturalne,

pisane krzykiem pod dyktando tłumu,              

w istocie swojej są akceptowalne

dla ludzi biernych, wyzbytych rozumu.

Myśli zaś skryte w słowach uładzonych,

policja pozna jak Ty, Nieskończony.

 

Czego przez spowiedź do Ciebie nie ślemy,

na świat krzyczymy miliardami bitów

i słowa w sercu i nerkach mielemy,

aż wyjdzie papka ni grzechów, ni shitów.

Za złudną tarczą firewalla trwamy,

opiekę Twoją na przyszłość chowamy.

 

Choć bywa chwila, gdy jesteśmy sami

z czymś, co sumieniem nadal nazywamy,

nie definiując, myśląc sloganami,

gdy z nagłym krzykiem nocą się zrywamy.

Gdy dobroczyńcę lub wroga wspomnimy,

obu skrzywdzonych, i się zawstydzimy.

 

I ciemność lepka staje przed oczami,

w sufit myśl chroma uderza jak kamień,

niczym ptak nocą, bo nie ma Cię z nami,

a sędziom sądzić nie daliśmy sumień.

Chcemy słać apel do wyższej instancji,

rojąc na jawie siłę naszych racji. 

 

A kiedy wreszcie sen nas ukołysze,

zapominamy rankiem nasze zmory.

One przed śmiercią zabiorą nam ciszę,

całego życia wskrzeszając upiory.

I nie zdążymy wyjść z grzechów gęstwiny,

by przed Twym sądem stanąć już bez winy.

 

Psalm Ósmy. Boże nasz, który patrzysz sponad nieba

 

Biblia Tysiąclecia: Pochwała wielkości Stwórcy i godności człowieka

Jan Kochanowski: Wszechmocny Panie, wiekuisty Boże,

 

Boże nasz, który patrzysz sponad nieba

na dzieci, bo im majestatu trzeba

Twego, wiesz dobrze, że kiedy wyrosną,

zwątpienia wzrosną.

 

I choć dziś chwalą Twoje święte imię,

na zgubę wrogów Twoich, to jedynie

początek drogi, której skrzyżowania

znaczą rozstania.

 

I tylko Ty wiesz, jacy przewodnicy

pójdą, by wieść ich przed Twoje oblicze.

Gdy weźmiesz duchem kapłanów ubogich,

pogubią drogi.

 

Patrzę na ogrom kosmosu, coś stworzył,

boś oczy moje na niego otworzył

i dał mi umysł, bym analizował

to, coś zbudował.

 

I choć wiem dzisiaj, na co gwiazd są roje,

to nie rozumiem obecności mojej.

Czyś mnie powołał, byś mógł zrobić sobie

tron w mojej głowie?

 

Czym jestem, Boże, że wciąż myślisz o mnie,

czyś nie powinien już o mnie zapomnieć,

zamiast aniołów czcią wieńczyć i chwałą,

a mnie wciąż mało?

 

A Ty mi dałeś władztwo nad morzami,

bydłem, dziczyzną, morskimi rybami,

wszystkim, co szlaki naszych mórz przemierza.

Boś mi zawierzył?

 

Wszystkom splugawił, zbrudził, wymordował,

zaśmiecił, skaził, lasy wykarczował,

powietrze zatruł, kryształ wód odmienił.

W Twoim imieniu.

 

Panie nasz, Boże, wybacz myśli moje,

jakże przedziwnym święte imię Twoje.

Po całej ziemi z miłością głoszone

albo wzgardzone.

 

 

Psalm Dziewiąty. Wciąż Ci śpiewam, mój Boże, za to, żeś nam w Niebie

 

Biblia Tysiąclecia: Dziękczynienie

Jan Kochanowski: Ciebie będę, Boże prawy

 

Wciąż Ci śpiewam, mój Boże, za to, żeś nam w Niebie

wieczność zagwarantował, lecz mało kto słucha.

Wśród złorzeczeń i marzeń o Twoim pogrzebie

pieśń chwalebna nie wpada każdemu do ucha.

 

Nie mam wrogów, lecz Ty masz, jest ich coraz więcej,

krzyczą przeciwko Tobie, choć w Ciebie nie wierzą,

Twe sądy mają za nic i nie w Boga ręce

oddają sprawiedliwość, ludzką miarą mierząc.

 

Nie ma już poganina ani występnego,

ponad głowami sztandar z wielkością człowieka,

mocą i wszechmocnością skrojoną pod niego.

Pamięć o Tobie wodą przez palce przecieka.

 

Coraz mniej ludzi czeka na Twoje sądzenie,

miliard z ośmiu, a ty chcesz z wyniosłego tronu,

którego widzieć ani zrozumieć na Ziemi

z każdym dniem coraz bardziej nie ma dzisiaj komu.

 

Dzisiaj boi się Ciebie ten, który nie zbłądził,

cześć Ci daje swą wiarą, wciąż szczerze ufając.

A ci, którzy nie wierzą? Jak ich będziesz sądził?

Tych w biedzie nie opuszczasz, którzy cię szukają?

 

Czy niewierzący wpadli w pułapkę niewiary,

w labirynt intelektu, jaskinię bez wyjścia?

Nogi ich w niej ugrzęzną, a niepomni kary,

i tak będą zniszczeni mimo Twego przyjścia?

 

Czy odejdą w niesławie razem z występnymi,

czy niewierze z przestępstwem jest razem po drodze?

Gdy ich nie przekonałeś słowami swoimi,

jakaż dzisiaj ich wina, byś ich karał srodze?

 

Dlaczego tylko biednym, cierpiącym pomagasz,

a pytających, mądrych w ich szukaniu ganisz?

Każdy z nich na swej drodze sam z sobą się zmaga.

Czy brakiem miłosierdzia chcesz ich bardziej zranić?

 

Czymże dla Boga tryumf dumnego człowieka

nawet jeśli przez moment chciał być Tobie równy?

Nie sprawisz przecież, Panie, aby nie dociekał

tajemnicy stworzenia z Tobą w roli głównej.

 

Psalm Dziesiąty. Dlaczego milczysz ludziom w ich codzienności?

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa o wyzwolenie

Jan Kochanowski: Czemuś, Panie, odstąpił? Czemuś twarz swoje

 

Dlaczego milczysz ludziom w ich codzienności,

Boże, zbiorze próśb wszelkich i wiadomości,

które mogą odmienić życie biednego

w gąszczu fejk informacji zanurzonego?

 

Ogrom ksiąg świętych zmalał, stał się przystawką,

wielki język je wchłania, czyniąc zabawką

w kuchni nowego ładu, gdzie korporacje

warzą, nie ważąc dobra, każdemu rację.

 

I nie ma na nich rady, prawa ni siły,

Bóg im za nic, a zysk im tylko jest miły,

gardzą Bogiem i ludźmi. Takie myślenie:

najważniejsze co moje tutaj na ziemi.

 

Nawet sam młody „altman” nie wie, co czyni,

Ale chce stworzyć duszę z bitów na ziemi.

W sieci neuronowej chce ją uwięzić,

Nad ludźmi zapanować, świat im zawęzić.

 

Śmieszą go srebrne dzwony, pieśni do Ciebie

i wyroki pisane na niego w niebie.

Przeciwności ma za nic, jedną ma wiarę,

że powodzić się będzie mu już bez miary.

 

By niebo tworzyć sobie, nie chce Twej zgody,

a wokół coraz bardziej cierpią narody.

Łupi biedaków w ciszy jak zbój przy drodze.

Włóż mu, Panie, sumienia karcące wodze.

 

Powstań, Panie, i podnieś dłoń swą do góry.

Wyrwij język bluźnierczy, rozwal te mury,

z bitów pomiędzy Tobą i mną wznoszone.

Weź, jak było w przeszłości, biednego stronę.

 

Boś opiekunem biednych, wrogiem bogacza,

wszystko to co jest jego, to nasza praca.

Zabierz mu to i daj tym, którzy dziś niemi,

niech choć lizną słodyczy Nieba na ziemi.

 

Czy nam wtedy umierać mniej ciężko będzie?

Wątpię, lecz kto się wiary ludzkiej pozbędzie

o szczęściu tu i teraz, które świat stworzył,

na Boga swoje oczy znowu otworzy.

 

To nasze prośby dzisiaj do Ciebie, Panie.

Umocnij naszą wiarę, że nie ustaniesz

strzec nas biednych na ziemi, jak zrobisz w Niebie,

gdy ciała nasze grabarz w ziemi zagrzebie.

 

Psalm Jedenasty. Twą chwałę śpiewam Panie, chociaż mało kto słucha

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa niewzruszonej ufności

Jan Kochanowski: Panu ja ufam, a wy mówicie: między góry

 

Twą chwałę śpiewam, Panie, chociaż mało kto słucha,

w twarz się śmiejąc lub kłamstwa puste cedząc do ucha.

Tym na cel się wystawiam prześmiewców, co prym wiodą

w walce z Bogiem, bo jestem dla kłamliwych przeszkodą.

 

Fundament Twego domu pęka, gdy niechęć wzbiera.

Jakby nie stał na skale, jakbyś nie Ty wybierał

budowniczych. Wprost pytam, bo tego nie rozumiem:

choć talenty dostali, nikt ich mnożyć nie umie?

 

Kto potrafi na nowo wznieść mury Twej świątyni?

By znów trwała przez wieki potężną ją uczynić?

Daj kapłanom mądrości, by w czasie naszym żyli

I Twe, Panie, nauki dla nich przetłumaczyli.

 

 

Psalm Dwunasty. Twej mądrości daj, Panie, byśmy potrafili

 

Biblia Tysiąclecia: Wśród zakłamanego świata

Jan Kochanowski: Zachowaj mię, o Sprawco niebieskiego domu!

 

Twej mądrości daj, Panie, byśmy potrafili

ziarno prawdy z plew kłamstwa odsiać w krótkiej chwili.

Ludzie na własną miarę swoje prawdy krają

i korcem tę jedyną, Twoją, przykrywają.

 

Broń słowa dałeś słudze swemu Dawidowi.                             

W psalm ją przekuł, by śpiewać Tobie i ludowi.

Dziś słowo nic nie waży dla ludzi znudzonych.

Nie potrafią go użyć dla dobra obrony.

 

Moc słowa zamienili na obrazków roje,

wolą garście błyskotek niż wskazania Twoje.

Swego zdania nie mają, bo je odkupili

od nich spece od mediów, w swych piekłach spalili.

 

Zabierz im, Panie, klucze do drzwi naszych sumień,

pozwól najprostsze prawdy samemu zrozumieć

mądrością, którą dajesz, która kłamstwo kruszy,

zasiewane każdemu przez oczy i uszy.

 

Twe słowa zajaśnieją nam srebrem i złotem,

gdy retoryk zdrapiemy z nich sztuczną pozłotę,

które kłamstwem bywają, w emfazie zachwytem,

a zbawienie nie będzie tylko pięknym mitem.

 

Głód wiedzy w nas zachowaj, w szukaniu rozsądek,

który obroni prawdę przed kłamców osądem,

ażeby to co nędzne w ludziach nie wygrało,

niechaj z duszą w symbiozie będzie nasze ciało.

 

Psalm Trzynasty. Szukam Cię, Panie, wokół, lecz jestem jak ślepiec

 

Biblia Tysiąclecia: W długotrwałym ucisku

Jan Kochanowski: Dokąd mię chcesz zapomnieć? Dokąd świętą swoje

 

Szukam Cię, Panie, wokół, lecz jestem jak ślepiec,

choć dotykam i słucham, nie wyczuwam Ciebie.

Tylko szept słyszę wewnątrz, żem biblijny głupiec,

bo przecież obiecałeś czekać na mnie w Niebie.

 

Różni drwią, przedstawiają dowody niewiary,

wynoszą się wciąż wyżej, a Ciebie nie widzą.

Pustce swojej składają syte dnia ofiary,

choć trudzą się daremnie, tego się nie wstydzą.

 

Otwórz mi oczy, Panie, bym nie zaznał śmierci

bezsensownej jak życie tych, co Ci nie wierzą.

Niech w Twoim miłosierdziu mój los się uświęci,

za dobro chcę Ci śpiewać pieśń z Bogiem przymierza.

 

Psalm Czternasty. Myślą ludzie, nie ma Boga

 

Biblia Tysiąclecia: Powszechne zepsucie

Jan Kochanowski: Głupi mówi w sercu swoim

 

Myślą ludzie, nie ma Boga.

Choć zło czynią, żadna trwoga

ani kara ich nie pęta

i ich droga nadal kręta.

 

Patrzysz, Panie, z wysokości

na człowieka ułomności.

Ciągle jednak masz nadzieję,

że on kiedyś wyzdrowieje.

 

Bo tak wielu znikczemniało,

dobra Twego zapomniało.

Błądzą jak Szeolu cienie,

choć im dałeś w władztwo ziemię.

 

Czy przyjdzie opamiętanie

i Pan znów przed wszystkim stanie?

Przed swym ludem, co wciąż w drodze

by wziąć w dłonie wiary wodze?

 

Kiedyś się zatrwożą możni

świata, w czynach nieostrożni,

gdy im Pan pokaże gromem,

że wierzących wziął w obronę.

 

Ostanie się ten, co wierzy,

że Panu na nim zależy

i że jego jest obroną

przed człowieka ciemną stroną,

 

Pan nam ześle radość z nieba,

Jego miłość, której trzeba

Byśmy Słowu zawierzyli,

z Bogiem w Niebie kiedyś byli.

 

Psalm Piętnasty. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie przebywasz, Panie

 

Biblia Tysiąclecia: Kto godzien stanąć przed Bogiem?

Jan Kochanowski: Kto będzie w Twoim mieszkaniu przebywał?

 

Dzisiaj nikt nie wie, gdzie przebywasz, Panie,

czym jest Twój pałac, czym Twa służba cała.

W górze czy w dole? Kosmiczne pytanie,

gdy Święta Góra do wzgórka zmalała.

 

Choć coraz mniej nas, to jednak idziemy

do Pana w Niebo, krok gubiąc za krokiem.

Kto z nas jest godnym, dziś tego nie wiemy,

przejść próg, którego nie dostrzeżesz okiem.

 

Twe przykazania zostały bez zmiany.

Jeśli łagodniej dziś je rozumiemy

niż za Dawida, to drogowskaz mamy,

że nie zbłądzimy, do Boga dojdziemy.

 

Więc prawdomówny pewnie dojdzie pierwszy,

pieszcząc Twą prawdę w swych myślach i czynach

i sprawiedliwy w dziełach Twych najszczerszy,

nawet gdy wątpi: wina czy nie wina.

 

Który bliźniemu swemu jest obrońcą,

oszczerstw nie rzuca nigdy na sąsiada,

nie lży mu w kłótni i gardzi złoczyńcą,

szanuje prawych, a biednych wspomaga.

 

Ten kto przysięgał i przysiąg dotrzymał,

nawet jak na swym przysięganiu stracił.

Kto od biedaka egzekucję wstrzymał

i na przekupstwie siebie nie wzbogacił.

 

Taki się człowiek nigdy nie zachwieje

i kiedyś przejdzie przez próg Twego Nieba.

Nawet jak dzisiaj ma cichą nadzieję,

że formy nieba domyślać nie trzeba.

 

Psalm Szesnasty. Po krętych drogach życia się włóczyłem

 

Biblia Tysiąclecia: Bóg najwyższym dobrem w życiu i po śmierci

Jan Kochanowski: O, który siedzisz na wysokim niebie

 

Po krętych drogach życia się włóczyłem,

znaków od Boga nie zauważyłem.

Aż raz dojrzałem, po życiowej burzy,

niebo w kałuży.

 

Zwyczajnych świętych w drodze spotykałem,

uwagi na nich kiedyś nie zwracałem,

choć byli inni, chociaż pięknie żyli.

Boga sławili.

 

Mijałem dufnych. Dla nich byłeś celem

w mowie – strzelnicy. A nie nosicielem

wiary. Do bogów rozdających złoto

poszli z ochotą.

 

W Twój cień świątynny schroniłem się, Panie,

ja, człowiek, który iść sam nie był w stanie

z bagażem życia. Teraz go zrzuciłem,

bo uwierzyłem

 

Odziedziczyłem Cię, Boże, po matce,

w jej łonie. Ptakiem byłem w złotej klatce.

Z niej wyfrunąłem pomiędzy wybranych.

Tobie przydanych.

 

Dziś Ci dziękuję za umysł otwarty,

którym świat umiem ogarniać rozdarty

przez zło i dobro i odnaleźć drogi,

nie czując trwogi.

 

I przeżyć życie w kręgu Twej radości,

by się na koniec nie zamknąć w nicości,

lecz w niebo wlecieć lotem białej sowy

na wieczne łowy.

 

Dziś chcę iść drogą, którą znałem mało.

W grobie zostawić tylko swoje ciało

tak jak płaszcz na deszcz. I dalej do Ciebie.

Żeby być w niebie.

 

 

Psalm Siedemnasty. Czy Twoje wsparcie mogę mieć, Panie?

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie o wyzwolenie od wrogów

Jan Kochanowski: Płacz sprawiedliwy i skargę moję

 

Czy Twoje wsparcie mogę mieć, Panie?

Czy sam mam sprostać z życiem zmaganiom.

Ja z głębi siebie do Boga wołam,

Twój wyrok z Tobą udźwignąć zdołam.

 

Nie jestem skromny ani bezgrzeszny,

lecz Twoim prawom chcę być posłuszny.

Często upadam, w trudzie powstaję,

mój krok niepewny, w drodze przystaję.

 

Bywa, że mówię, czego nie słyszę,

słów swych potokiem obrażam ciszę.

Wciąż jednak wierzę, że mnie wysłuchasz

i moc mi ześlesz Twojego ducha.

 

Ustrzeż mnie, Panie, od moich wrogów,

obłudnych myśli, porno, nałogów,

tak jak się strzeże źrenicy oka.

Moc Twa niech na mnie spłynie z wysoka.

 

Gdy górę bierze lenistwo, nuda,

gdy brak nadziei, że coś się uda,

gdy strach przychodzi, by zabić męstwo,

Ty swoją mocą pomóż w zwycięstwie.

 

Wciąż są tu blisko, wciąż mnie nachodzą,

w ciszy mi szepczą, w hałasie zwodzą,

mowa ich butna, oczy gorące,

Pachną zalotnie, jarzą się słońcem.

 

Pomóż pokonać moje słabości,

chcę się wyzwolić z ich zależności,

by móc kreację Twoją powtórzyć,

mój świat od nowa samemu stworzyć.

 

Wrogich mi ludzi pomóż unikać.

Do tych, co kradną, drogi zamykaj.

Tych, co nepotyzm za prawo mają,

traktuj jak wilków szarpiącą zgraję.

 

Nie zostaw wiernych Twoich samymi,

głodnych i biednych, z dłońmi pustymi.

Wbrew pięknym mowom, natchnionych duchem,

łatwiej do Ciebie iść z pełnym brzuchem.

 

 

Psalm Osiemnasty. Na wojnie jesteś potrzebny, Panie, każdemu

 

Biblia Tysiąclecia: Król dzięki czyni za zwycięstwo

Jan Kochanowski: Ciebie ja, póki mi jedno żywota stanie

 

Królowie

 

Na wojnie jesteś potrzebny, Panie, każdemu.

Królowi, co wiedzie armię, słudze prostemu.

Do Ciebie wznoszą w namiotach modlitwy wszyscy,

bo w czasie wojny jesteśmy śmierci swej bliscy.

Choć jesteś dla wszystkich armii tym samym Bogiem,

Ty dajesz im swoją tarczę, stoisz tuż obok.

Prawicą swoją je wspierasz, by zwyciężyły,

wydłużasz ich krok w pogoni, by wrogów biły.

Butami w proch ich ścierają, póki nie zginą,

depczą ich butami swymi, tym chwałę czynią.

Mocą armie przepasujesz do bitwy z wrogiem,

na pasach albo sztandarach Twe imię srogie.

Bóg z nami, wołamy głośno, Bóg zawsze z nami!

Wytrać naszych nieprzyjaciół, nie trzymaj z psami!

Wołają nasi wrogowie, „nie ma wybawcy”,

bo im Pan nie odpowiada, nie zna plugawców.

Rozrzuci ich jak na wietrze proch z ognia swego,

zdepcze jak uliczne błoto, wesprze wiernego.

Pan zwycięzcę uratuje od buntu ludów,

postawi go nad głowami wszystkich narodów.

Służyli mu będą wszyscy na ziemi ludzie,

oddadzą mu swe warownie, wznoszone w trudzie.

Pan jest Bogiem miłościwym miłościwemu.

Pan jest czystym krystalicznie tylko czystemu.

Pan jest Bogiem nienagannym nienagannemu

i przebiegłym jak wąż w raju jest przewrotnemu.

 

Król pobity

 

Śpiewam, wódz pobitej armii – Ciebie wzywałem,

Pana chwały nad odmętem, Tobie ufałem.

A Tyś na mnie pozastawiał śmierci zasieki,

oplątałeś mnie w Szeolu pęta na wieki.

Pana w utrapieniu moim wzywałem z dali.

Czemuś wroga głos usłyszał, a mój oddalił?

Jego prośba poruszyła pod nami ziemię,

wsparłeś go swym Bożym gniewem na moje plemię.

 

Król zwycięski

 

Śpiewam, wódz zwycięskiej armii – Tyś mą obroną,

Panie, Tyś jest mym zwycięstwem, moją osłoną.

Z Tobą, Panie, moja siło, wszystko zdobędę,

moich wrogów zniszczę z Tobą, władzę posiądę.

Ognie Twoje miotasz, Panie, i wroga palisz,

w czarnej chmurze schodzisz z nieba i mnie ocalisz.

Zakrzywiły się niebiosa, na skrzydłach wiatru

spadasz na dół sprawiedliwy, potrzebny światu.

Strzały swe na wrogów rzucasz, razisz piorunem,

w górę wody morza wznosisz, niszczysz tajfunem.

Ty wyrywasz moją rękę z mocy pożogi,

wydobywasz z toni wielkiej w ten dzień złowrogi.

Bronisz wiernie i ocalasz, bo mnie miłujesz,

nagradzasz mi sprawiedliwość, w niej się lubuję.

Strzegłem zawsze drogi Pana, jego przykazy,

wypełniałem polecenia, jestem bez skazy.

Wyrzekłem się grzechu swego, Pan mnie wybawił,

wyprowadził w miejsce widne, obok posadził.

Pan jest Bogiem miłościwym miłościwemu,

Pan jest czystym krystalicznie tylko czystemu,

Pan jest Bogiem nienagannym nienagannemu

i przebiegłym jak wąż w raju jest przewrotnemu.

Naród swój wybawiasz, Boże, Twój uniżony,

każesz świecić mojej pochodni, kiedym znużony,

oświecasz moje ciemności, w nich takim mały,

z Tobą mury przeskakuję, zdobywam wały.

Pan jest tarczą dla tych wszystkich, co się w nim chronią,
bo któż Bogiem jest prócz Pana? Najświętszą bronią.

Lub któż skałą jest prócz Boga, Pana naszego.

Nie zawiedzie nigdy w bitwie sługi swojego.

Bóg, co czyni nienaganną przez życie drogę,

daje nogom rączość łani, że dobiec mogę.

On też ręce ćwiczy moje do każdej bitwy,

by spiżowy łuk napinać były nawykłe.

 

Chwała Panu. Mej Opoce. Błogosławię ci.

Panie pomsty, który dajesz przelać wrogów krwi,

Który dajesz mi narody, by w niewolę szły.

Wybawiasz od nieprzyjaciół. Panie, chwała ci.

 

Bóg

 

Zamilknij, królu niewierny, posyp swą głowę

popiołem z domów spalonych, twarzy połowę

krwią natrzyj, tych co zabiłeś, która już cuchnie,

a moje imię z warg twoich niechaj wiatr zdmuchnie.

Bo wszystko, co uczyniłeś, nie ze mnie było,

bo ze mnie nie śmierć jest brana, lecz moja miłość.

Nie ważcie się wzywać Boga, gdy mordujecie,

gdy idziecie mścić i palić w tym waszym świecie.

A ludzie cierpią i płaczą od waszych zbrodni,

a nie od imienia mego, władcy wyrodni.

Ja nie jestem bogiem armii, okrutnych, wrogich,

i na nic wasze modlitwy, ofiary drogie,

Nie moje są nienawiści wasze człowiecze,

żaden się wódz pod ochronę mą nie uciecze.

Jestem Bogiem, który stworzył, co dziś niszczycie,

Bogiem kochającym ludzi, dającym życie.

Nie chwal mnie więc wśród narodów, idąc na wojnę.

Lepiej pomódl się o czasy dla wszystkich hojne.

Nie ode mnie twoja sława, królu Dawidzie.

Niech potomstwo twe przez wieki w pokoju idzie.

 

 

Psalm Dziewiętnasty. Kosmos brzemienny tajemnicą Boga

 

Biblia Tysiąclecia: Chwała Boża w przyrodzie i Prawie

Jan Kochanowski: Głupia mądrości, rozumie szalony

 

Kosmos brzemienny tajemnicą Boga

zmusza do pytań. Zachwyt albo trwoga

to nie odpowiedź na geniusz stworzenia.

Wierze potrzebne głębsze wyjaśnienia.

 

Czy z gwiazd ucieczką w nicość uciekamy

z odpowiedziami? Czy na tacy mamy

najprostsze z prostych, byśmy je zebrali,

z nich wielkość Boga kosmosu utkali.

 

Będziemy mogli z wiarą w Boga głosić

Rozmysł stworzenia. Dzień będzie przenosić

w noc ciągi danych. Z nich słowa i zdania

tej informacji, która od zarania

 

splot oddziaływań, każdy na każdego,

ludzie i duchy, atomy wszystkiego

i Pan nasz, który w centrum osadzony,

już w kropli wody jest uwidoczniony.

 

Słońce świecące, dawca codzienności,

twórca, przez Boga, kęsa przyjemności,

a jednocześnie współkreator życia.

W jasności obu nie ma nic skrycia.

 

Nauka Pańska orzeźwia błądzących.

Nakazy tyczą drogi niemyślących,

radują serca prostych ludzi mocą,

jasność przykazań otwiera im oczy.

 

Boją się Pana Jemu ufający.

Chwalą Go i sławią na przekór kpiącym.

Otworzą oczy swoje tak zdumieni,

gdy Prawo Boże życie ich odmieni.

 

Bo szli swoimi ścieżkami do Boga.

Bez drogowskazów Pańskich była droga.

Spraw, Panie, aby umieli odczytać

lub o Twe znaki po drodze dopytać.

 

W kosmicznych czasach uchroń mnie, o Panie,

od pychy, która z głupotą przystanie.

Daj mi popatrzeć przez duszę i oczy

w głębię spraw, któreś wokół mnie roztoczył.

 

Kiedy odnajdę swoją drogę, wierzę,

że się z miłością Twoją na niej zderzę.

A kiedy świat swój zechcę kiedyś bronić,

popatrzysz na mnie bez cienia ironii

 

Psalm Dwudziesty. Niech cię Pan wysłucha w dniu twego zmartwienia

 

Biblia Tysiąclecia: Modlitwa o ocalenie króla

Jan Kochanowski: Pan cię wysłucha w dniu ucisku

 

Modlitwa o wsparcie dla przywódcy narodu

 

Niech cię Pan wysłucha w dniu twego zmartwienia,

a Jego potęga niech przyszłość odmienia.

Niech ci ześle pomoc wprost ze swych świątyni,

byś dla sławy Pana jeszcze więcej czynił.

 

Niech pamięta o tobie, wszystkich ofiarach,

na świątyń ołtarze przekazanych darach.

Niech ci spełni za to najskrytsze pragnienia,

a twe plany słuszne w realia pozmienia.

 

Chcemy razem z tobą święcić twe zwycięstwa.

Nasz sztandar wznieść w górę jako symbol męstwa

dla Boga naszego, który cię wspomaga

i prośby z sukcesem wypełnić pomaga.

 

Wiem już, że wybawi Bóg swego wybrańca,

a znak mu przekaże z niebios przez posłańca.

Poprzez czyny hojne i dary wszelakie,

byś zwyciężył wroga. Nasz tryumf będzie znakiem.

 

Jedni wolą złoto, inni zaś pieniądze.

Naszą siłą wsparcie od Boga płynące.

Zachwieją się pierwsi i upadną w błocie.

My zaś trwać będziemy z Bogiem i w ochocie.

 

Panie, wspieraj wodza, lepszego nie znamy.

Modlitw naszych słuchaj, kiedy Cię wzywamy.

Zwyciężymy razem, on i nasze męstwo,

Tobie przyniesiemy to nasze zwycięstwo.

 

Psalm Dwudziesty Pierwszy. Boże, wódz się weseli z Twojej wielkiej mocy

 

Biblia Tysiąclecia: Dziękczynienie i modlitwa za króla

Jan Kochanowski: Panie, król będzie się radował Twoją mocą!

 

Boże, wódz się weseli z Twojej wielkiej mocy

i z tego, że udzielasz mu wszelkiej pomocy,

że pragnienia spełniłeś wrosłe w jego serce,

do powrotu skłoniłeś, kiedy był w rozterce.

 

Zanim zrodzi pragnienie, Ty je błogosławisz

i władzy mu przysparzasz, którą wodza sławisz.

Rodzinę mu i życie długie dałeś w darze,

w historię go wpisałeś. Nikt go nie wymaże.

 

Wielką dostanie władzę dzięki Twej pomocy,

w blasku i dostojeństwie w przyszłość będzie kroczył.

Dałeś mu język giętki, by nim wytłumaczył

cel walki, by go nawet i ślepy zobaczył.

 

Wódz nasz jedynie w Bogu pokłada nadzieję,

choć czasem ludzie myślą, że się z Pana śmieje.

Lecz on dzieckiem tych czasów i pośród spraw kluczy,

bo musi środka szukać, kiedy naród buczy.

 

Wierzy, że słuszna kara spadnie na Twych wrogów,

którzy w swej wszechmocności udają półbogów

i świątynie Twe mają za przyczółki wojny,

a Pan nasz nienawidzi w swych świątyniach zbrojnych.

 

I uciekną w popłochu, chowając swe twarze,

a Pan ich poczynania z historii wymaże.

Stań więc przy nas wraz z wodzem w swej Boskiej potędze,

by już czasu nie tracić w zbytecznej mitrędze.

 

 

 

Psalm Dwudziesty Drugi. Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?

 

Biblia Tysiąclecia: Męka Mesjasza i jej owoce

Jan Kochanowski: Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił

 

Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?           

Wołam do Ciebie, a Ty mnie nie słuchasz.                   

Przecież me życie w Twych dłoniach się mieści.

Cud możesz sprawić mocą Twego ducha.

 

Ty, który jesteś, w świątyni i wszędzie,

który mym przodkom dawałeś nadzieję,

będąc im Bogiem, moim zawsze będziesz,

tylko mi pomóż, to się nie zachwieję.

 

Ja jestem małym człowiekiem w tym świecie,

idę swą drogą bez możnych pomocy.

Ludzie kpią ze mnie, bieda czasem gniecie.

Ty tylko życiu memu dajesz mocy

 

Śmieją się ze mnie, że wciąż w Pana wierzę.

Niech ci pomoże, jak jest twoim bogiem.                     

Z sideł choroby jak zranione zwierzę

niech cię wyciągnie, wszak sprzyja ubogim.

 

Zarodkiem będąc, już byłem człowiekiem,

od matki łona jesteś moim, Boże.

Jako niemowlę, człowiek w sile wieku,

wciąż z Tobą byłem. Czy mnie dziś wspomożesz?

 

Dlaczego teraz, w czas mego nieszczęścia –

czyś Ty je zesłał, czy to był przypadek –

nie czuję w sobie dotyku Twej mocy,

strach mnie ogarnia na śmierci wypadek.

 

Jeśliś opuścił, wcześniej przy mnie byłeś?

Czyś może snem jest, który śnię na jawie?

Gdym był szczęśliwy, pięknie mi się śniłeś.

W nieszczęściu wierzyć już przestałem prawie.

 

Choroba trawi w ciszy moje ciało.

Stawy spuchnięte, wypełnia je woda,

serce wyskoczyć z klatki płuc by chciało,

gorączki ciała nie ugasi lodem.

 

Wyschło mi gardło, jest jak zaschła lawa,

język przykleił się do podniebienia,

ale Ci wierzę, że śmierci wciąż prawa

nie dałeś do mnie, do mego istnienia.

 

Tak wielu ludzi stoi dookoła.

Patrzą, nie widzą, słuchają, nie słyszą.

Wołają: wstydź się. Ja do Boga wołam:

nakarm ich łzami, samotności ciszą.

 

Kiedyś kochali, dzisiaj nienawidzą.

Jak mam im ufać, gdy wszyscy są przeciw?

Choć w ustach frazes, to w oczach ich widzę

Ironię czarną i życzenie śmierci.

 

Przecież niewiele po mnie pozostanie,

te zdarte buty, płaszcz i kilka złotych.

Bo kto wiersz zechce powiesić na ścianie,

gdy słowo moje ma wartość tęsknoty?

 

Mam tylko życie, wyrosłe ze słowa.                

Ocal je we mnie, bym mógł dalej tworzyć.                   

Ludzi zawistnych i próżnych pochowaj

przede mną, Boże, bym w Twej łasce ożył.

 

Gdy mnie ocalisz będę ci dziękował,

chwalił Twe imię i Twoją moc, Panie,

żeś wielką rzecz mi w życiu ofiarował.

Prócz słowa nic Ci nie jestem dać w stanie.

 

Że mimo biedy Ty mną nie wzgardziłeś,

żeś się nie ukrył i żeś mnie wysłuchał.

Wszystkim ogłoszę, że mnie wyzwoliłeś,

tylko mi ukaż siłę Twego ducha.

 

Będą Cię chwalić, co zaniemówili,

przypomną sobie, którzy zapomnieli.

I zaśpiewają, którzy słuch stracili,

że Bóg uzdrawia, łaskę wiernym dzieli.

 

I chwałę Pana przekażę dla dzieci

i wnuków, aby szła przez pokolenia.

Tylko zaistniej. Niech Twa moc zaświeci

Słowem w mej głowie na chwilę istnienia.

 

Psalm Dwudziesty Trzeci. Pan jest pasterzem mym, przewodnikiem

 

Biblia Tysiąclecia: Bóg pasterzem i gospodarzem

Jan Kochanowski: Mój wiekuisty Pasterz mię pasie

 

Pan jest pasterzem mym, przewodnikiem,

i oprócz Niego nie chcę iść z nikim.

Tylko w Nim swoją drogę znajduję

i wzorem Bożym świat swój buduję.

 

Na łąkach kwietnych poleżeć mogę,

do wody zdroju wskaże mi drogę.

Połonin wiatr mi orzeźwi duszę,

zanim do Boga z ufnością ruszę.

 

Drogi przyjazne ma w swojej włości,

Bogu właściwe w jego mądrości

i nawet ciemnej doliny trwoga

jest mi niestraszna, gdym bliżej Boga.

 

Twa mądrość, Panie, jest pocieszeniem,

Twoja łaskawość jest wybawieniem,

a miłość Boża ponad wodami

pozwala wierzyć, żeś zawsze z nami.

 

Choć się uniżam, to z Tobą, Boże,

czuję się ponad głów ludzkich morze

i nawet jeśli jestem ubogi,

nie wstyd przechodzić przez Twoje progi.

 

Twa łaska pójdzie za mną przez życie

wraz z twą dobrocią, bym należycie

w byty niebieskie mógł się wpasować

i wiecznie z Bogiem w Niebie świętować.

 

Psalm Dwudziesty Czwarty. Wszystko, co nas otacza i to, co nas zmienia

 

Biblia Tysiąclecia: Pan uroczyście wkracza do świątyni

Jan Kochanowski: I ziemia, i cokolwiek na niej się najduje

Księga psalmów dzisiejszych: Wszystko, co nas otacza i to, co nas zmienia

 

Wszystko, co nas otacza i to, co nas zmienia,

Bóg nam stworzył w trwającym wciąż akcie tworzenia.

I wszystko jest od Niego i do niego zmierza,

żywe wspólnie z duchowym i Stwórcą w przymierzu.

 

Kto z nas dojdzie do Pana, przy Nim stanie w Niebie?

Ten, co bliźniego kochał jak samego siebie.

Ten, który umiłował z całej duszy Boga,

myślał o nim, nie wiedząc, jaką ma iść drogą.

 

Temu Bóg miłosierny jego winy zmaże

na wszechdysku pamięci i aniołom każe

fajerłole usunąć i otworzyć bramy

z napisem, że każdego u Pana witamy.

 

I zajaśnieje chwała, otworzą się oczy,

Nieogarniony Pan nasz przez bramę przekroczy,

zrzuciwszy tajemnicę ludzkich wyobrażeń,

Stwórca wszechświata, nieba i dziecięcych marzeń.

 

I zajaśnieje chwała, otworzą się oczy,

nieogarniony Pan nasz przez bramę przekroczy,

zrzuciwszy tajemnicę ludzkich wyobrażeń,

Zbawiciel wszystkich ludzi i dziecięcych marzeń.

 

 

 

Psalm Dwudziesty Piąty. Abym nie stracił, co zachować muszę

 

Biblia Tysiąclecia: Ufność wśród niebezpieczeństw

Jan Kochanowski: Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę.

 

Abym nie stracił, co zachować muszę,

do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę.

 

Bo Tobie ufam, mimo zła wszelkiego,

co na mej drodze do życia lepszego.

 

Ci niech się martwią, co Bogu nie wierzą,

bo ufający do niego należą.

 

Ćwiczę swój rozum, bym szedł Twoją drogą,

śladów nie gubił, choć sprzeczne być mogą.

 

Do Ciebie trafiać, gdy mądrzy ci przeczą,

naprawdę, Panie, nie jest łatwą rzeczą.

 

Emocjom moim przyłóż plaster wiary,

ochłódź mą głowę żarem Twej ofiary.

 

Feerii młodości z grzechami mi nie sądź,

w swej łaskawości miłosierdziem mi bądź.

 

Groźbę Twej kary zastąp pouczeniem,

które wystarczy na moje sumienie.

 

Hamuj swe gniewy zawsze sprawiedliwe,

kieruj na drogi swoje zapalczywych.

 

Idących nimi obdarz Bożą łaską,

niech światło wiary zalśni dla nich blaskiem.

 

Jeżeli zbłądzę, co się zdarzyć może,

swe miłosierdzie okaż mi, o Boże.

 

Kogoś obdarzył wolną wolą, Panie?

Tego, kto szukać nigdy nie przestanie.

 

Lennikiem będzie, talenty rozmnoży,

jego potomstwo o byt się nie strwoży.

 

Moc Twojej łaski do niego popłynie,

będzie przy Bogu w najgorszej godzinie.

 

Nie zwiedzie Pana, wzrok ku dobru zwróci

w chwili słabości, do Boga zawróci.

 

Okaż mi wtedy miłosierdzie Twoje,

Wesprzyj swą mocą w samotności mojej.

 

Pomocy udziel, kiedy sił nie staje

i w zła obliczu na Ciebie się zdaję.

 

Rozgrzesz z win moich, gdy za nie żałuję

w udręce duszy, niech Twoją moc czuję.

 

Spójrz, jak mam wielu nieprzyjaciół wokół.

Wesprzyj mnie z nieba, bom im solą w oku.

 

Tysiące przeciw i ciągle ich więcej.

Swój los oddajesz w moje słabe ręce?

 

Uciec od siebie do Ciebie nie mogę,

Kiedy już wszedłem na wybraną drogę.

 

Wyzwól mnie jednak na koniec od siebie,

ciało daj ziemi, duszę umieść w niebie.

 

Psalm Dwudziesty Szósty. Wiesz, Panie, że istnieję i znasz moje czyny

 

Biblia Tysiąclecia: Wołanie o Bożą sprawiedliwość

Jan Kochanowski: Panie, uczyń sąd o mnie, a tam ujźrzysz moje

 

Wiesz, Panie, że istnieję i znasz moje czyny,

lecz czy znasz myśli, czynów zaczyny?

Dałeś mi wolną wolę, bym świat swój budował

i w Twoim cieniu życia nie chował.

 

Chciałem dobra w mym świecie, zło mnie zwyciężyło.

Gdy nas znalazłeś, tuż obok było.

Wywróciłeś to życie, które zbudowałem

jak klocki dziecku. Nowe dostałem.

 

Dziś modlę się do Ciebie, a przed ludźmi bronię:

choć żeś potężny, jak świeca płoniesz.

Wystarczy słów okrutnych podmuch byle jaki

i gaśnie płomień, straszą majaki.

 

Słowo przeciwko słowom, przeciw słów wielości.

Jak kruki w stadzie są bez litości.

Zabijają powoli, prawdę rozdziobują,

gdy ją mam w dłoni, chmurą zlatują.

 

Proszę Cię, wspomnij o mnie i udziel pomocy,

gdy wiersz jest jeden przeciw słów mocy.

Nie czekaj, aż kapłani w świątyniach Cię skryją.

Gdy nie pomożesz, słowa zabiją.

 

Dla kogoś dzisiaj Bogiem? Dla mnie zawsze byłeś.

A czy dla innych? Im odpuściłeś?

Przecież moc kształtowania świata zawsze miałeś.

Czyś go zostawił? Czy zapomniałeś?

 

 

Psalm Dwudziesty Siódmy. Pan mym światłem i zbawieniem

 

Biblia Tysiąclecia: Pan moją światłością

Jan Kochanowski: Pan ogniem swojej światłości

 

Pan mym światłem i zbawieniem,

moich lęków znieczuleniem.

On obroną życia mego,

mniej się lękam obok niego.

 

Kiedy zło mnie prześladuje,

z Bogiem się bezpieczniej czuję.

Nawet wojny mniej się boję,

z Nim, w ufności, się ostoję.

 

Lecz o jedno proszę Pana,

bym miał gdzie zginać kolana,

abym w świątyń Jego progach

zawsze mógł spotykać Boga.

 

Bo w nieszczęściu swym gdzie zajdę,

gdy w świątyni Go nie znajdę?

Kto przed wrogiem mnie wspomoże,

gdy słów braknie – „pomóż, Boże”?

 

Usłysz, Panie, głos mój – wołam,

daj znak, może ujrzeć zdołam

Twe oblicze, w śnie, na jawie.

Tobie troski swe zostawię.

 

Nie odrzucaj mojej prośby,

boś pomocą mi w czas groźny.

Bądź w świątyniach swych na wieki,

bo bez Ciebie świat kaleki.

 

Nawet gdyby matka z ojcem

opuścili mnie, na końcu

będziesz przy mnie, ja przy Tobie

wszystko, co mi każesz, zrobię.

 

Przed drwiną się nie zachwieję,

gdy medialny gwałt się dzieje

na wierze, wiernych i Bogu.

Trwać muszę u świątyń progu.

 

A do nich daj w trybularze

kadzidła mądrości w darze.

Niech w dymach jej się narodzi

Nowe, co wiarę odrodzi.

 

Psalm Dwudziesty Ósmy. Do Ciebie, Panie, moją prośbę wnoszę

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie i dziękczynienie

Jan Kochanowski: Królu niebieski, zdrowie dusze mojej

Księga psalmów dzisiejszych: Do Ciebie, Panie, moją prośbę wnoszę

 

Do Ciebie, Panie, moją prośbę wnoszę.

Ja, stały petent, o Twą pomoc proszę.

Dotychczas milczysz, lecz może tym razem

zagrzmisz nakazem?

 

W modlitwie dłonie składam co wieczora,

więc może sen mój to właściwa pora

na kontakt z Tobą, światłem w twarz, jak marzę?

Czy się wydarzy?

 

Lecz co mi z tego? Zmysł wyczucia Boga

to mój intymny przewodnik po drogach

mojego życia. I niech tak zostanie.

Cieszę się, Panie.

 

Tych, co się modlić nie chcą, nie umieją,

którzy z mojego wyczucia się śmieją,

pozostaw, Panie, samotnych na wieki.

Bez Twej opieki.

 

Bo już są biedni biedą niewybrania,

okaleczenia, nieoczekiwania

na swe wybory i na Twą odpowiedź.

Przyjścia zapowiedź.

 

Ci, co się modlą, Twą bliskość niech czują,

a słów swych modlitw nie formalizują.

Ojcze nasz w Niebie, spójrz na nas modlących,

w wierze żyjących.

 

 

Psalm Dwudziesty Dziewiąty. Zabieramy ci, Panie, kolejne przymioty

 

Biblia Tysiąclecia: Majestat Boga wśród burzy

Jan Kochanowski: Nieście chwałę, mocarze, Panu mocniejszemu

Księga psalmów dzisiejszych: Zabieramy ci, Panie, kolejne przymioty

 

Zabieramy ci, Panie, kolejne przymioty,

redukując Twój obraz wszechmocnej istoty.

Wszystko co rozumiemy, bierzemy dla siebie,

stając się wciąż większymi w swych oczach od Ciebie.

 

Karzący ogień z nieba zwiemy piorunami,

moc morza niezmierzona to sztorm i tsunami,

siły trzęsące górą to trzęsienie ziemi,

czarny pomór leczymy siłami swoimi.

 

O deszcz Cię nikt nie prosi, bo to układ niży,

suszą także nie rządzisz, tylko pan od wyży,

Twój głos ponad wodami to wichry wściekłości,

a morza zmierzyliśmy w głąb i w szerokości.

 

Nie łamiesz dzisiaj cedrów Syrii i Libanu.

To huk armat, szum rakiet zamiast gniewu Pana

wrogie wojska rozprasza, na nic w górze dłonie

proszące o przewagę, o zwycięski koniec.

 

Siedzisz na swoim tronie tylko symbolicznie,

w bajkowe królowanie przystrojony ślicznie.

Wyzbywasz się materii, którą ludzie widzą,

tak głupi, że w emfazie z Ciebie sobie szydzą.

 

Wycofałeś się w ciszy kosmosu na z góry

pozycje upatrzone, za niebiańskie mury

z niewidzialnej materii i energii czarnej,

zbudowane zawczasu i elementarnie.

 

W głębi mózgu człowieka schowałeś tajemne

kody dostępu, klucze naszej duszy ciemnej.

Elementarne władztwo nad życiem rozpiąłeś,

wciąż dalej, mniej, wciąż więcej i głębiej nas wziąłeś.

 

Mimo, że wycofany, spotężniałeś, Panie.

Żaden już głupiec Ciebie nie zje na śniadanie.

Tym mądrzejszym wciąż stawiasz trudniejsze pytania,

tym głupszym dajesz bajki Twe do oglądania.

 

Jesteś tak niemierzalny – Heisenberg miał rację –

że złapać Cię nie może w żadnej kombinacji.

Jesteś tak niepojęty, że i filozofa

wiedza mi nie pomogła ani apostrofa.

 

Więc siedź wciąż nad potopem tym naszym na wieki

jako Król, Pan i Władca, kosmicznie daleki,

a kiedyś Twój największy wynalazek, Panie,

Jezus, Posłaniec, Mesjasz, da nam zmiłowanie.

 

 

Psalm Trzydziesty. Jestem dłużnikiem Twoim wielkim, Boże

 

Biblia Tysiąclecia: Podzięka za wybawienie od śmierci

Jan Kochanowski: Będę Cię wielbił, mój Panie,

 

Jestem dłużnikiem Twoim wielkim, Boże.

Dotąd nim będę, aż mnie śmierć nie zmoże.

Boś mnie uzdrowił, gdy o to prosiłem

w modlitwie, kiedy już u kresu byłem.

 

Różne są piekła, ja jedno widziałem.

Z wiarą na zmianę próg przestępowałem.

Miało swój zarząd i nadzorczą radę,

certyfikaty i nagród gromadę.

 

Świat jest śmietniskiem, piekło oczyszczalnią.

Łapami swymi do siebie zagarnia

odpady, śmieci, odchody i rzygi.

Kto weźmie więcej, czyni się wyścigi.

 

Nagrodą kasa. Z każdym metrem, toną,

beczką, kanistrem, breją rozwodnioną,

wiórami, płytą meblową czy ściekiem,

liczą pieniądze. I gardzą człowiekiem.

 

Pieniądz był panem piekła, które znałem.

Pieniądz nie śmierdzi, tam się przekonałem.

By go pomnożyć, znikały odpady  

W czeluściach ziemi. Na nic dobre rady,

 

na nic kontrole, wszystkie ustawione.

Puste faktury komuś wystawione.

Beczkami chemia lana w sterty śmieci.

Stąd prosto breja do ziemi poleci.

 

Sam byłem, sam coś próbowałem zmieniać.

Wokół wierzący, ale bez sumienia.

Oni do Boga często się modlili

I na mnie, jak na Judasza, patrzyli.

 

Moje sumienie. Nie wiem, czego chciało.

Tych kilkunastu tysięcy się bało

ton zakopanych? Czy może u Ciebie

rady szukało i pomocy. Nie wiem.

 

Czy ono chciało zabić czy ocalić?

Pomóc mi uciec, czy to piekło spalić?

Czując najgorsze, do Ciebie, mój Boże,

mówiłem: Ty mnie uratować możesz.

 

Straciłem czucie i w stopach, i w dłoniach,

nogi mnie niosły jak starego konia,

który ma umrzeć za chwilę gdzieś w rowie,

wyczułem, że coś niedobrze w mej głowie.

 

Konsumowałem swój układ nerwowy.

Ty stałeś blisko, obok mojej głowy.

Ja się modliłem, Ty w ciszy słuchałeś.

Miesiąc w szpitalu tak ze mną wytrwałeś.

 

Wyszedłem z piekła zdrowy i zmieniony,

do wiary w Ciebie cudem przywrócony,

wcześniej zbyt pewny swojego, by po tym

twardym jak skała Twoja być z powrotem

 

Dzisiaj z ufnością wołam ciebie Boże,

boś miłosierdzia na mnie wylał morze

i ocaliłeś mi życie i zdrowie.

Kto Pana chwali, temu Pan odpowie

 

i jego żale zamieni mu w taniec

radości, która nigdy nie ustanie,

a jego serce głośno i w cichości

będzie śpiewało Panu psalm radości.

 

Psalm Trzydziesty Pierwszy. Powracam wciąż do Ciebie po moich ucieczkach

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie w ucisku i dziękczynienie

Jan Kochanowski: W Tobie ufność swą kładę, Boże niezmierzony,

 

Powracam wciąż do Ciebie po moich ucieczkach,

jak zbłąkana na Ziemi biblijna owieczka.

Ja, wierzący w Absolut bez bajek pozłoty,

Skałą Ciebie nazywam w momentach zgryzoty.

 

Skłoń, Panie, ku mnie ucho, które metaforą,

modlitwom pozwól płynąć, aż mocy nabiorą.

Ty, w skałę przemieniony, zechciej mnie ocalić,

częścią skały uczynić, mosty do zła spalić.

 

Bo ono jest pokusą, która nie ustaje,

choć walczę, to bez Ciebie sam rady nie daję.

Tyś wsparciem jest, ucieczką od zła codziennego,

w ręce Twoje powierzam dziś ducha mojego.

 

W swej mądrości nie widzisz czczących bóstwa marne,

mamony, neurony bądź kamienie czarne,

za to pokładającym w Tobie ufność całą

tak stopy radzisz stawiać, by się nie zachwiały.

 

Dziś zmiłuj się nade mną, jak starzec się czuję,

oczy nie widzą jasno, oddech mnie rujnuje,

kolana bolą klęczeć, wszystkie kości bolą.

Starość nie jest radością. Ona jest niedolą.

 

Starość nie jest dziś w modzie, tak jak ludzie starzy,

Trzeba młodym być długo, potem choćby marzyć,

grać rolę wesołego starca należycie.

Lecz niedołężność może zmienić stare życie

 

Bliscy zamkną za starcem jego przeszłość dumną.

Dom opieki nie będzie opieką, lecz trumną.

Lecz ja w Tobie, mój Panie, moją ufność składam.

Chociaż wszyscy zapomną, ja się Bogu nadam.

 

Ty trzymasz los mój w dłoni swojej, metaforze,

Jednakże kto, jak nie Bóg, w nieszczęściu pomoże.

W czasie próby poczuję tuż obok Twą siłę

i swe ziemskie problemy uznam za niebyłe.

 

Jakże będę się cieszył, Panie, gdy wysłuchasz

co, milcząc, szepczę w myślach do Twojego ucha.

W Twej obecności schowam przed języków sporem

wszystko czym jestem, byłem. I nic nie zabiorę.

 

Błogosławiony będzie Pan, który okazał

moc swoją we mnie, łaskę, który się nie zgadzał

bym odcięty od oczu jego egzystował.

Nie do życia, lecz życie do mnie dopasował.

 

Cóż mi więc pozostaje, jak Boga miłować?

Jeśli nie, gdzie przed jego wzrokiem by się schować?

Wierzę, że mnie z rodziną Pan w sobie uchroni.

Niewierzących zostawi z dala od swych dłoni.



Psalm Trzydziesty Drugi. Czyste sumienie. Co to dzisiaj znaczy?

 

Biblia Tysiąclecia: Szczęście płynące z odpuszczenia win

Jan Kochanowski: Szczęśliwy, komu grzechy odpuszczono

 

Czyste sumienie. Co to dzisiaj znaczy?

Kto w zmiennym świecie prosto wytłumaczy

co grzechem, dobrem, co złem? Kto wyjaśni

nim życie minie lub świadomość zgaśnie?

 

Czas stępia grzechów ostrza, pisze nowe,

wbrew katechizmom, drętwym świętym mowom.

Szczęśliwy człowiek, który jest bez winy!

W swoim mniemaniu. Choćby zła lawiny

 

zrzucał bliźniemu swemu na ramiona.

Bo kto wie, co grzech, kto kogo przekona

i na podstawie czego wytłumaczy,

że żyć bez winy, winno się inaczej?

 

Gdy milczę grzechom, jestem ich wspólnikiem.

Gdy je wykrzyczę, zostaję strażnikiem

drogi do Ciebie, Panie mój i Boże.

Ale kto moich grzechów słuchać może?

 

Czy ściany wokół, czy wiatr na gór hali?

Ludzie co grzechy z teorii poznali?

Czy Ty, mój Boże, który jesteś wszędzie,

i chociaż milczę, wiesz, co grzechem będzie?

 

Będę się modlił wciąż do Ciebie, Panie,

w lęku, w potrzebie. Choćby nieustannie

fala pogardy zmywała Twe słowa

z naszego życia. Ja w nim je zachowam.

 

Jednak zbaw Boże tych, co o to proszą,

którzy w swe życie choć cień dobra wnoszą.

Choćby Cię, Panie, nigdy nie poznali,

zbaw, by na wieczność przy Bogu zostali.

 

Ja zaś na koniec nie na śmierci sznurze

jak muł do Ciebie chcę iść, byle dłużej,

ale spokojnie, z wolnej własnej woli

pragnę swe życie do Ciebie wyzwolić.

 

Psalm Trzydziesty Trzeci. Coraz mniej w partyturach nut ku chwale Boga

 

Biblia Tysiąclecia: Bóg władcą świata

Jan Kochanowski: Pana sercem wesołym wspomieńcie, cnotliwi,

 

Coraz mniej w partyturach nut ku chwale Boga.

W pieśniach pobrzmiewa nie tryumf lecz trwoga.

Cytra i harfa nie gra w świątyni radośnie,

gitara brzdąka, niepokój rośnie.

 

Rzeźby świętych, tandetne wydmuszki z plastiku,

świętych ikon w drukarniach bez liku.

Wiara słabnie, choć rośnie potrzeba cudu.

To jest pragnienie bożego ludu.

 

A Pan odszedł cicho, stanął na uboczu

z dala od głosów, skryty dla oczu.

Chwalić Boga jest passe i wielu się boi,

stać się niemodnym jak rycerz w zbroi.

 

Wierzę jednak, że wróci, prośby ludzi spełni,

wypełni pustkę, da życiu głębi.

I hymn pochwalny z domieszką goryczy

kto się Boga nie wstydzi, wykrzyczy.

 

Wierzymy w Jego sprawczość, o nią się modlimy,

czekamy, Pana łaski prosimy.

Jego głos mamy w sobie i ponad wodami,

bo nasz Bóg nie jest nami, jest z nami.

 

Stworzył światy i myśli, dał wolność wyboru,

oko uzbroił w czujnik koloru.

Dobru zło przeciwstawił, byśmy dobro znali,

miłość, byśmy ze szczęścia płakali.

 

Życia rozsiewa ziarna, nim nicość poraża.

w macicy je i pod szkłem rozmnaża.

Zamiary jego stwórcze trwają poprzez wieki.

Nasze życie jak drgnienie powieki.

 

Pan, gdy chce, na nas patrzy i słucha w nas myśli,

mimo to wybieramy, zawiśli.

Zbyt wielki jak na grzechów naszych małe sprawy,

w miłosierdziu mordercom łaskawy...

 

W swojej sprawiedliwości ludziom niepojęty.

Dobry czy aż do piekła zawzięty?

Nawet najbogatszemu da, co się należy,

biedny mu w sprawiedliwość uwierzy.

 

Pan jest Bogiem rozumu, jest matematyką,

w sferach muzycznych nieba – muzyką.

Pan jest poezją dla tych, co w nim wiersz znajdują,

obrazem, jeśli Boga malują.

 

Nasz rozum, nasza dusza, takiego czekają

Boga, którego w sobie już mają.

Łatwiej będzie nam nieba zrozumieć zawiłość,

kiedy rozum odpowie na miłość.

 

Więc chwalmy Boga słowem, sławmy go muzyką,

hołd rzeźbą mu składajmy, liryką.

W ciszy go wysławiajmy, gdy cuda w nas czyni,

śpiewajmy Panu chórem, w świątyni.

 

Psalm Trzydziesty Czwarty. Abimelek, Dawid, martwe przeszłe byty

 

Biblia Tysiąclecia: Bojaźń Boża źródłem błogosławieństwa

Jan Kochanowski: Jakokolwiek szczęście ku mnie się postawi

Księga Psalmów Dzisiejszych: Abimelek, Dawid, martwe przeszłe byty

 

Abimelek, Dawid, martwe przeszłe byty,

żaden wzór na dzisiaj, choć Bogiem podszyty.

 

Bo przeszłe na nowe trzeba przetłumaczyć,

by ludzie sens mogli świętości zobaczyć.

 

Czy jestem szalony, że będę zbawiony?

Niech mi ktoś podpowie, lecz nie uświęcony.

 

Da mi moczrozumieć wszystkie święte księgi

bez teologicznej uczonej mitręgi.

 

Epizodem życie, ale jedno moje.

Chcę je przeżyć z sensem, śmierci się nie boję.

 

Finałem jest Niebo, chcę w to, Boże, wierzyć,

więc pomóż mi życie me w miłości przeżyć.

 

Gdy już będę stary jak Twój Matuzalem,

podrepczę na górę, ogień Ci rozpalę.

 

Harfy ani liry nie mam, by Ci śpiewać,

mogę martwe dusze w popiele rozgrzewać.

 

Inny już by wtedy spasował, lecz nie ja.

Mnie przy Tobie trzyma ta Twoja Nadzieja.

 

Jeśli jednak, Panie, masz mnie tylko straszyć,

lepiej się przed Tobą w życia gąszcze zaszyć.

 

Kto jest bojaźliwy, przed śmiercią strachliwy?

Ten, który ma Niebo za bajkowe dziwy.

 

Lepiej taki niech się w niedzielę douczy,

żeby nie przegapił do Twych Niebios kluczy.

 

Milczysz, Panie, prawdę pomiędzy gwiazdami,

a my przyziemieni do życia skibami.

 

Nie boi się Ciebie, kto w Ciebie nie wierzy,

komu błogosławisz, do Ciebie należy.

 

Obraz Twój w mej duszy za mgłą jak welonem,

czuję jednak Twe oczy we mnie wpatrzone.

 

Pytam więc sam siebie, kto je jeszcze czuje,

jak wielu wraz ze mną w Ciebie się wpatruje?

 

Quorum – rzecz umowna, może nas być troje,

tak jak lordów, myLord. Przeciw wszystkim stoję.

 

Rozumna ma bojaźń, szacunkiem podszyta.

Lecz zgadzasz się ze mną: nie błądzi, kto pyta,

 

Szuka i znajduje, jak ja Ciebie, Boże.

Im więcej kto pyta, głupi go nie zmoże.

 

Święte Twoje imię matka mi wszczepiła,

dziękuję Ci za nią, że na ziemi była.

 

Teraz sam przejąłem pałeczkę z Twym czipem,

niosę ją do ludzi z tym samym biotypem.

 

Udziel cząstki siły Twojej mi, mój Panie,

bym wytrwał przy Tobie nim mnie śmierć zastanie.

 

Veritas, Veritas. Twoja prawda we mnie.

Boję się i cieszę. Nie żyję daremnie.

 

Wędruję do Ciebie z wewnętrznym uśmiechem.

Moje słowa słabną, lecz powrócę echem.

 

Psalm Trzydziesty Piąty. Do Ciebie, Panie, po pomoc uciekam

 

Biblia Tysiąclecia: Wołanie o pomoc przeciw niewdzięcznikom

Jan Kochanowski: Obrońca wieczny ludzi utrapionych

 

1. Do Ciebie, Panie, po pomoc uciekam.

Dla niewierzących. Twego wsparcia czekam

w mej myśli wojnie.

 

Nie dla nich znaku. I tak nie przekona

tych, co im oczy zakrywa zasłona

utkana znojnie.

 

2. „Niech się zmieszają i niech się zawstydzą”

ci, co oczami tylko świat Twój widzą,

nie czując głębi.

 

A w ich niechęci do patrzenia sercem              

daj się zajarzyć maleńkiej iskierce,

co myśl im skłębi.

 

3. Myśleć o Tobie nie mają powodu,

są zbyt daleko od bólu i głodu,

życie ich pieści.

 

Lecz może kiedy przyjdzie dzień okrutny,

Twe światło błyśnie i los bałamutny

w nim się nie zmieści.

 

4. Ci, którzy wierzą, będą się cieszyli,

że los swój z Tobą na zawsze złączyli,

żeś im pasterzem.

 

Bez Ciebie nie ma zwycięstwa ni świata

i jeśli nawet brat zabija brata,

to Tobie wierzę.

 

5. Mędrcy niewiary będą mnie pytali,

o co się biję, czemu chcę ocalić

co nie istnieje.

 

Przeciw mym słowom argumentów wiele

mają, a każdy drąży w Twoim dziele,

wątpliwość sieje.

 

6. Jestem w przyjaźni, nie czuję urazy,

twarz w twarz stawałem z nimi wiele razy,

w zdrowiu, chorobie.

 

Dziś, gdy Cię bronię słowami, nie zbroją

silny, lecz wiarą, to oni się boją,

prawdy o sobie.

 

7. Podrzuć mi, Boże, okruch tajemnicy

na myśli wojnę, byśmy po próżnicy

słów nie rzucali.

 

Ja lekko zakpię z tych, co wszystko wiedzą,

są przeciw Tobie, choć po co, nie wiedzą,

bo są zbyt mali.           

 

8. I ramionami tylko lekko wzruszę,

będę Cię bronił, chwalił, przecież muszę

stać w Twej obronie.

 

A oni zwątpią, która lepsza droga,

czy iść bez Boga, czy jednak do Boga 
dojść na sam koniec.

 

9. I w bezradności otworzą swe usta.

No cóż? Odpowiedź przeciw Tobie pusta,

bo innej nie ma.

 

Ty popatrz na nich kosmosu obliczem,

lecz nie milcz. Milczy się tylko o niczym,

bo nic, to ściema.

 

10. Broń ze mną Dobra, Twojego imienia.

Ono jest jedno, przez czas się nie zmienia.

Jest od początku.

 

Wrogów Twych w łasce osądź tak jak dzieci,

które nie wiedzą, gdzie gwiazda zaświeci

w stajni oślątku.

 

11. „Niech nie pomyślą sercem i rozumem”:

Zwyciężyliśmy, jesteśmy nad tłumem,

który jest ślepy.

 

Bo kpina, którą innych obdarzali,

przeciw nim stanie, oczy im wypali,

nicości szczepy.

 

12. „Niech się zmieszają i wszyscy zawstydzą”,

ci, którzy Ciebie w tym świecie nie widzą,

bo są ślepcami.

 

I niechaj wszyscy, którzy z Tobą byli,

którzy w Twą wszechmoc od zawsze wierzyli,

nie będą sami.

 

Psalm Trzydziesty Szósty. Świat i Bóg w zapętleniu

 

Biblia Tysiąclecia: O przewrotności człowieka i o Bożej Opatrzności

Jan Kochanowski: Żywot niepobożnego za świadka mi stoi,

 

Świat i Bóg w zapętleniu. Choć wspólna ich droga,

im więcej w świecie rzeczy, tym mniej jest w nim Boga.

Bóg szarzeje i blednie, przestaje być lustrem,

w którym można zobaczyć oczy pięknie puste.

 

Oczy kłamiące wielkość, kiedy braknie wzorca,

gdy zamiast Boga – lustra tylko człowiek – biorca.

Poza horyzont zdarzeń codziennych nie sięga,

poznanie to dla niego zbyteczna mitręga.

 

Usta prawdy kaleczą, choć mówią tak wiele.

Mądrość w nich rzadko gości, jest nieprzyjacielem,

dobro to puste słowo, nie miłości wsparcie

dla bliźniego w potrzebie i serca otwarcie.

 

Pieniądz bardziej niż wczoraj za kapłana robi,

jak złota aureola świętych z dzisiaj zdobi.

Biznes często w nieprawość jest drogą na skróty,

zwycięzcą – jego rycerz z sumienia wyzuty.

 

Cóż w takim świecie czynić, co nam pozostało?

Reszta z Ciebie, mój Panie, a to wciąż niemało.

I nawet jeśli bożych Twych skrzydeł nie widzę,

to wierzę w sprawiedliwość. Tego się nie wstydzę.

 

Jest jak góry wysokie, na które wchodziłem

odważny, nad przepaście, zła nie doświadczyłem.

Bo prowadzisz, gdy proszą Ciebie o to ludzie,

którzy z Bogiem iść wolą, nawet jeśli w trudzie.                      

 

W Tobie jest źródło życia, Tyś światłość światłości.

Swoją łaskę masz zawsze, gest sprawiedliwości

dla tych co prawi sercem dla Ciebie powstali,

a grzesznik ich nie spłoszył, pyszałka splątali.

 

Twoja łaska wciąż w cenie, ludzie jej spragnieni

modlą się, gdy kpią inni, z wszystkich kątów Ziemi,

wierząc, że w nieprawości, którzy żyją, zasną

i nie wstaną na wieki, i bez Ciebie zgasną.

 

Psalm Trzydziesty Siódmy. Kiedy dostrzegasz zło dokoła siebie

 

Biblia Tysiąclecia: Los złych i dobrych

Jan Kochanowski: Nie obruszaj się, że kto niewstydliwie

 

Kiedy dostrzegasz zło dokoła siebie,

nie złorzecz Bogu, który gdzieś tam w Niebie

lub nie trać wiary myśląc: nie istnieje,

bo tyle złego dokoła się dzieje.

 

Boga nie dano ci na zawołanie.

Masz wolną wolę, więc wspieraj się na niej.

Możesz w nieszczęściu do Boga wznieść modły,

lecz gdy nie słucha, nie klnij, że jest podły.

 

Świat z samym dobrem zaistnieć nie może,

zbyt słabe na to nawet moce boże.

Więc dobro ze złem Pan nam waży stale,

prosząc o miłość, co przeważa szalę.

 

Wierz, zło czyniący jak trawa przeminą           

i nie zostanie ślad po nich, jak zginą.

Blizny zarosną dobra nowym ciałem,

zapomnisz nieszczęść, które cię spotkały.

 

Bóg jest przypadkiem w braniu i dawaniu,

szczęściem w nieszczęściu, modlitwą w wołaniu,

z nim prostsza droga przez życie nieznane,

zwątpienie z wiarą na zawsze zmieszane.

 

Wskocz, kiedy sił ci w zwątpieniu zabraknie,              

w nurt Bożej rzeki. W niej każdy, kto łaknie,

ugasi pożar, który w nim się pali.

Nie patrz, nie czekaj, bo inni wybrali.

 

Swą zapalczywość i gniew swój temperuj,

a oburzenie ku zgodzie nakieruj,

by zła uniknąć. By sprawiedliwego

uzyskać miano, zrób choć ciut dobrego.

 

Kto sprawiedliwym? Ten, kto w Boga wierzy,

czy też bez wiary jego miłość szerzy?

Czy przeciw niemu występni zło knują?

A może wszyscy wszystkich prześladują?

 

Jestem już stary i wiele widziałem:

sprawiedliwego z poranionym ciałem,

opuszczonego przez dzieci rodzica,

i dzieci głodne, które zżarła lwica.

 

Lecz nadal wierzę w dobro, w nim jest siła,

bezbronnych oręż, co w walce niebyła.

Pan ją podaje jak kawałek chleba

na długą drogę, na zgodę, do Nieba.

 

Odstąp od złego, czyń dobro gdzie możesz,

w swej maleńkości też Boga wspomożesz.

Pan sprawiedliwych nad innych wywyższy,

mimo że głos ich w tym świecie najcichszy.

 

Nie śmierć nikczemnych i nie rzeź ich dzieci –

niech śpiew psalmisty gdzieś w niebyt uleci.

To nasi bliźni, módlmy się za nimi,

mimo wrogości, duszami bratnimi.

 

Głoś mądrość Bożą na przekór trudności,

niech prawo Pana wciąż w twym sercu gości.

Łatwiej ci będzie wtedy iść przez życie

z czołem wzniesionym, dumnie, a nie skrycie.

 

Mimo zasadzek, gdzie zło się gromadzi,

wciąż miej nadzieję, że Pan cię prowadzi.

Przejdziesz bezpiecznie przez ciemną noc życia,

ty, który nie masz w nim nic do ukrycia.

 

Twój wróg niedawno w pysze stał nad tobą

jak dąb mocarny, słońce mu ozdobą,

ale gdy minął dzień, jego nie było,

tylko nad dobrym słońce wciąż świeciło.

 

Ciesz się prawością, strzeż twej uczciwości,

a w końcu Pan ci da czas pomyślności,

gdy grzeszni skończą swoje ziemskie życie,

tobie w Niebiosach nagrodzi sowicie.

 

Psalm Trzydziesty Ósmy. Skąd, Boże, ma choroba, skąd moje cierpienie?

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie nieszczęśliwego grzesznika

Jan Kochanowski: Czasu gniewu i czasu Twej popędliwości

 

Skąd, Boże, ma choroba, skąd moje cierpienie?

Czy zwykły kaprys losu, czy Twoje zrządzenie?

Moich genów splątanie z nieznanej przyczyny?

Czy jednak Twoja kara za jakieś me winy?

 

Wszystko w mym ciele chore, rak zżera mi kości.

Wyłem z bólu jak zwierzę, Tyś nie miał litości.

Dopiero medycyna, dzieło rąk człowieka,

ulgę przyniosła ciału. Teraz na śmierć czekam.

 

Myślę ciągle: dlaczego? Czego nie zrobiłem?

Co zrobiłem bez sensu? Z kim na darmo byłem?

Czego zbyt wiele miałem? Czego znów za mało?

I gdy powinno boleć, czemu nie bolało?

 

Pytam, czy byłeś przy mnie, gdy to się zaczęło?

Czy sam wolałem życia wtedy wieńczyć dzieło?

Czy pewność powodzenia kiedyś mnie uwiodła,

gdy choroba w me ciało zakradła się podła?

 

Pytam, a Ty nie słuchasz, bo i tak wiesz wszystko.

Lecz kto mi da odpowiedź, czy boże igrzysko

ze mnie czynisz, czy los mój od wieków Ci znany

i na dysku pamięci przedwiecznej wpisany?

 

Serce w strachu trzepoce, moc mnie opuściła,

światło w mych oczach zgasło, wszystko jak niebyłe.

Moje lędźwie są w ogniu, nic we mnie zdrowego,

Mojra trzyma nożyce, ja pytam: dlaczego?

 

Jedyne pocieszenie, że w mojej chorobie

są przy mnie przyjaciele, może i wbrew Tobie.

Wiem, że się boją śmierci, mego umierania,

lecz gdy Ty nie pomagasz, są na me wezwania.

 

A ja nie chcę ich słuchać, jakbym ogłuchł z tremy,

nie chcę im odpowiadać i jestem jak niemy.

Bo co mam mówić, kiedy wciąż nie znam przyczyny,

czy to ślepy przypadek, czy to moje winy?

 

Bo kiedyś nie wierzyłem, że istniejesz, Boże.

Dziś też nie wiem, czy wierzę. Jeśli mi pomożesz,

uwierzę bezgranicznie. Mały człowiek ze mnie?

Lecz takim mnie stworzyłeś, pewnie nadaremnie.

 

Ból mnie ciągle prowadzi i Ciebie zasłania,

redukuje Twą wielkość do mądrego zdania

w świętej księdze, modlitwie. Słucham bez pokory.

Chyba, że mi odpowiesz: nie jesteś już chory.

 

Jestem na śmierć gotowy. Z Bogiem lub samotnie.

Lecz jak żebrak wciąż skamlę, zgięty w pół, sromotnie.

Mając nadzieję głupią na litość Twą, Panie.

Bo jeśli nie, co z Ciebie i ze mnie zostanie?



Psalm Trzydziesty dziewiąty. Nie mów, nie pisz. Nie myśl zatem

 

Biblia Tysiąclecia: Jęk ciężko utrapionego

Jan Kochanowski: Do tegom był myśl swą skłonił,

 

Nie mów, nie pisz. Nie myśl zatem.

Swoje życie chroń przed światem.

Wróg wie wszystko, więc nie zwlekaj,

dom swój zamknij, siądź i czekaj.

 

Więc zamilkłem, oniemiały,

głoski nawet nie zostały.

Lecz ból we mnie rósł na nowo,

serce w sporze było z głową.

 

Kim jest wróg, przed kim się chronię,

przed kim swego życia bronię?

Niespodzianką jest odkrycie:

chronię życie przed mym życiem.

 

Miarą jego ma znikomość.

Mam dziś, Panie, już świadomość

mojej nędzy, zagubienia          

w czasie, który się wciąż zmienia.

 

Życie moje jest nicością

w Twoich oczach, ułomnością.

W mym imieniu cień przemawia:

zbierasz dobra i zostawiasz.

 

Nie wiadomo, komu przydasz

coś zgromadził, co nie wydasz.

Całe życie zbierasz, chronisz,

a na koniec nie obronisz.

 

Pomóż, Boże, rzuć mi światło,

bym odpowiedź znalazł łatwo,

gdzie radości szukać mogę,

z kim mam z życia ruszyć w drogę.

 

Pod Twym wzrokiem milknę trwożnie,

usta szepcą znów ostrożnie,

Ciebie boję się jak wroga,

a ma nie przyjść na mnie trwoga.

 

Mówią, żeś jest miłosierny,

we wszechmocy swej niezmierny.

Czemy więc me pożądania

w nic obracasz bez pytania?

 

Jestem na tej ziemi gościem.

Odwróć oczy, będzie prościej.

Niech radości poznam chwile,

zanim spocznę gdzieś w mogile.

 

Psalm Czterdziesty. Gdy dom Pana się chwieje

 

Biblia Tysiąclecia: Dziękczynienie i prośba

Jan Kochanowski: Czekałem z cierpliwością, a Pan mię obaczył

 

Gdy dom Pana się chwieje, od wewnątrz wstrząsany,

chociaż na skale był budowany,

w Bogu moja nadzieja, z odejściem wciąż zwlekam,

zmian w nim głębokich jak Szeol czekam.

 

Czy wpada w otchłań? Przecież Twą mocą chroniony?

Ponadczasowy? W czasie zgubiony?

W dole zagłady utkwił i z błota kałuży,

a pokoleniom kapłanów służy.

 

Przedawnianie zarzutów i z przykazań kpina.

Dwie sprzeczności: kapłani i wina?

Tłum tanich teologów modli ludziom oczy,

obiecując im wszechświat uroczy.

 

Coś złączył, Boże, dzielą, chociaż dzieci mrowie,

nie zważają, co na to kto powie.

A ty milczysz, mój Panie, gdy łączą na nowo

marnego króla z marną królową.

 

Za pieniądze sprzedają Twoje przykazanie.

Kto przy ołtarzu Twym w fałszu stanie?

Kto w blasku świateł wyjdzie w dostojników gronie,

Twej świątyni zwiastując koniec?

 

Wciąż brak jest silnej wiary, by pieśń nową śpiewać,

słyszeć jej echo w ludziach i drzewach.

I mądrych do niej wersów wciąż nie ma kto złożyć,                 

ściąć ilość bytów, zamiast je mnożyć.

 

Odchodzą ci, o których dobrze się mówiło,

których imiona błogosławiło.

Nowy świat i wspaniały wolni budujemy

i menuetem w przyszłość idziemy.

 

Trudniej nam w cuda wierzyć, które uczyniłeś,

choć w rozmnażanych przecież nie byłeś.

Dziś, gdy znamy Kosmosu Twój cud ponad cudy,

ludzie wiedzą, że cuda to złudy.

 

A pokuta za grzechy jest dziecięcym żartem,

jak grzechy z grozy grzechów obdarte.

Kierownicy duchowi tylko żniwo mają,

pragnących Ciebie wciąż osaczają.

 

Panie mój, Twoje prawo ma we mnie mieszkanie.

Wierzę, że zawsze tak pozostanie.

Chwaliłem Cię przed każdym ludzkim zgromadzeniem,

stawałem murem za Twym imieniem.

 

Nie powściągałem ust mych w Twej, Panie, obronie,

Nie bacząc, jaki jest tego koniec.

Nie taiłem Twej łaski ani Twej wierności,

pełen do Boga ufnej miłości.

 

Tym bardziej więc nie mogę już milczeć ulegle –

zburzą świątynię cegła po cegle –

ani nie patrzeć ponad świątynne swary,

gdzie więcej kłótni, coraz mniej wiary.

 

Pośpiesz, gdy wołam, Panie, i racz nas wybawić

z niemocy słodkiej. Nie w niej się pławić,

lecz iść ratować dom Twój, to chwili nakazy,

choć ciało grzeszne i na duszy skazy

 

Dziękuję Ci, mój Boże, za życie szczęśliwe,

w ludzkim wymiarze w pełni prawdziwe,

i za moją rodzinę świętą jak świątynia,

która radości Tobie przyczynia.

 

Psalm Czterdziesty Pierwszy. Myślę, że ten szczęśliwy, co swe szczęście dzieli

 

Biblia Tysiąclecia: W ciężkiej chorobie

Jan Kochanowski: Szczęśliwy, który ludzi upadłych ratuje

 

Myślę, że ten szczęśliwy, kto swe szczęście dzieli

pomiędzy innych ludzi, którzy mniej go mieli.

Błogosławiony będzie człowiek miłosierny,

który wobec nieszczęścia nie zostaje bierny.

 

Jeśli brata odwiedzi pośrodku choroby,

nicość śmierci złagodzi, żartując z żałoby,

wierzącemu na drogę da siłę swej wiary,

obieca mu, że bliskim ulży nieść ciężary.

 

Który matce wraz z dzieckiem w przygranicznym lesie

jedzenie i ubranie z miłości przyniesie.

O strawę dla bezdomnych zawalczy w ratuszu,

a krzyk bitego dziecka nie zatka mu uszu.

 

Matkę usprawiedliwi, która dziecka pragnie                 

i kochała je będzie, jak Pan swoje jagnię.

Kalece poda rękę, jak by nie rozumieć,

będzie walczył o życie najlepiej jak umie.

 

Takiemu człowiekowi Pan Bóg wynagradza

szczęściem, bo tylko szczęście z ubogimi chadza.

Bo jedynie szczęśliwi drugim pomagają,

chociaż prócz szczęścia innych nic z tego nie mają.

 

Gdy samotnie takiemu przyjdzie czas umierać,

bo najbliższych po świece całym trzeba zbierać,

Pan sprawi, że mu obcy szklankę wody poda,

jak Bóg pościel mu zmieni i otuchy doda.

 

Choć każdy sam umiera, to nie w samotności.

Jemu w elektronice Pan duchem zagości.

Gdy dawnej grono bliskich śmierć w ciszy witało,

dzisiaj aparatura i bezbronne ciało.

 

Trzeba żyć tak, by śmierci nikt w życiu nie życzył,

na śmierć się przygotować, a wcześniej pożyczyć

od wszystkich ludzi wkoło westchnień dobrych mrowie

do Pana w twym imieniu. Wtedy Bóg odpowie:

 

Tylko Bóg jest łaskawy temu, kto odchodzi.

On za dłoń go podtrzyma, gdy wszystko zawodzi.

I nawet gdy nie wierzył, ale chciał powrócić,

w majestacie go przyjmie i ból śmierci skróci.

 

 

Psalm Czterdziesty Drugi. Jak łania pragnie wody ze strumienia

 

Biblia Tysiąclecia: Tęsknota za Bogiem i świątynią z prośbą o powrót do świątyni

Jan Kochanowski: Jako na puszczy prędkimi psy szczwana

 

Jak łania pragnie wody ze strumienia,

tak ja, łagodząc ból swego istnienia

i mrużąc oczy w Bożej mocy blasku,

chcę jego łaski

 

W obronie Boga staję jak mężczyzna                      

do wroga twarzą. Wiarę w Pana wyznam,

zamiast Go ciałem zasłaniać jak tarczą.

Słowa wystarczą.

 

Choć nie rozumiem, choć z Bogiem się kłócę,

to jednak wierzę, z drogi nie zawrócę

do tego miejsca, które obiecane,

na wieczność dane.

 

Więc czemu ciągle niepokój mnie dręczy?

Gdy psalm Ci śpiewam, dusza we mnie jęczy.

Nie wierzę, że hymn Bogu zaśpiewają,

gdy Cię poznają?

 

Wspomnieniem wracam z nad Jordanu brzegu,

spod góry Hermon otulonej w śniegu,

w głębi jeziora pełnego Twej mocy

szukam pomocy.

 

Twa głębia wprzęga myśli do galopu,

w huku potoków, pod falą potopu,

szukam cię Boże, a wciąż mi uciekasz.

Z olśnieniem zwlekasz.

 

„Za dnia udziela mi Pan swojej łaski”,

Żyję. W podzięce, w świetle Jego blasku,

noce psalmami wypełniam dla Niego.

I cóż mam z tego?

 

Mówię do Pana – jesteś moim wsparciem.

Bez ciebie przegram. Najważniejsze starcie

jeszcze przede mną. Kruszeją me kości.

Słabość mym gościem.

 

Do tego ciągle niepokój mnie dręczy

gdy psalm Ci śpiewam, dusza we mnie jęczy.

Czy wierzę, że hymn Bogu zaśpiewają,

gdy go poznają?

 

 

 

Psalm Czterdziesty Trzeci. Krzywdę, która na ziemi

 

Biblia Tysiąclecia: Wymierz mi, Boże, sprawiedliwość

Jan Kochanowski: Niewinność, Panie, moję

 

Krzywdę, która na ziemi,

łatwo z nieba ocenić.

Więc dlaczego, mój Boże,

czekasz, aż zło się w morze

rozleje. Kto się boi

sprawiedliwości Twojej?

 

Tyle ludzi Cię szuka,

po pomoc w drzwi Twe puka.

Odrzuciłeś ich Panie!

Co w nich z Ciebie zostanie?

Czy Twoja sprawiedliwość,

czy win ich pamiętliwość?

 

Daj znak, choćby najmniejszy,

on krzywdy siłę zmniejszy.

Poczuje Twą moc sprawczą,

kto ciebie kochał zawsze.

I znowu ci uwierzy,

choćby niewiarę szerzył.

 

Wróci jak syn do ojca

i wytrwa już do końca.

W duszy psalm Twój zaśpiewa,

co nadzieję rozsiewa.

A ty mu za to Boże

rozjaśnić przyszłość możesz?

 

Więc czemu - z Bogiem wokół -

wciąż dręczy mnie niepokój

i dusza jęczy we mnie?

Czy śpiewam psalm daremnie?

Czy wierzę w nawrócenie

przez próśb ludzkich spełnienie?

 

Jesteś Boże wysoko.

Okiem mym za Twe oko

nie chcesz zapłaty mojej.

Zamiast się oblec w zbroje,

mam kochać w Tobie brata

choć zniszczyć chce pół świata?

 

A może to jest droga

przez miłość wprost do Boga?

Tylko kto to zrozumie,

kto tłum odnajdzie w tłumie,

by mu płacić miłością

tak jak sobie, z radością.

 

I mimo światła w oku

wciąż dręczy mnie niepokój

i dusza jęczy we mnie.

Czy śpiewam psalm daremnie?

Nie wierzę w nawrócenia

w niedzielę, od niechcenia.

 

 

Psalm Czterdziesty Czwarty. Boże, to słyszeliśmy swoimi uszami

Lamentacja prawdziwego Polaka

 

Biblia Tysiąclecia: Błaganie odrzuconego chwilowo Izraela

Jan Kochanowski: O Panie, w swoje własne uszysmy słychali

 

Boże, to słyszeliśmy swoimi uszami,

Kiedy ojcowie starzy rozmawiali z nami,

Że czynów dokonałeś w przeszłości odległej,

Dając Rzeczpospolitej miano niepodległej.

Że wrogów z niej wygnałeś siłą swojej woli,

A nam wiek złoty dałeś i chamów w niewoli.

Na kresach ziem bez liku żyznych i rozległych

I w stanicach kresowych obrońców przebiegłych.

Choć niejeden dla Ciebie w krwi wrażej się nurzał,

Lecz to wszystko by bronić świętego przedmurza

Przed zgrajami pohańców, Tatarów, Kozaków,

Którzy na Polskę Matkę czyhali zza krzaków.

Przodków umiłowałeś naszych w dawnych czasach,

Twe imię ryli na swych tęgich kordelasach.

Bo tylko z Twojej woli Polak był tam panem

I wrogów trzymał krótko pod butem, kolanem.

Dlatego imię Twoje na wszystkie sztandary

Nasi przodkowie brali, wierząc Ci bez miary.

Tyś naszym królem, Boże, do dzisiaj i wtedy.

Tyś nas wybawiał nawet z najstraszniejszej biedy.

Z tobą nacieraliśmy na zdrajcę, na wroga,

Deptaliśmy ich głowy krzycząc imię Boga.

Lecz ani nasze miecze, ani święte znamię,

nie ocaliły by nas gdyby nie Twe ramię.

Tyś nas od wrogów zbawił, karząc ich złowrogo,

A my w swoich zagrodach mieszkaliśmy błogo.

 

A jednak przyszła chwila, że nas porzuciłeś.

Nie byłeś z nami w walce i nas zawstydziłeś

I sprawiłeś, że wróg nas pogonił jak sarny,

Złupił nas z majętności, kraj zostawił marny.

Na rzeź nas wystawiłeś dla Szweda, Tatara,

W jasyr naszych zabrali, żadna dla nich kara.

Sprzedałeś nas za bezcen, zyskałeś niewiele.

Kalwin ci razem z popem świętują niedzielę. 

Staliśmy się przedmiotem śmiechu, urągania.

Sąsiad o nas nie powie pochlebnego zdania.

Kpią z nas i przysłowiami tłumią duch w narodzie:

Głupi Polak przed szkodą, głupszy i po szkodzie.

 

Wstydzić się musieliśmy i chodzić jak z garbem,

Każdy mógł nas znieważać, pleść szyderstwa marne.

Zniewaga szła przed nami, wstyd nam twarz okrywał.

Nie było blisko ciebie, każdy nas wyzywał.

Miotał obelgi wobec wrogów i mścicieli,

Tak tydzień po tygodniu i każdej niedzieli.

Wszystko to na nas przyszło, ale my trwaliśmy

Przy Panu i Twych wskazań nie zapomnieliśmy.

Nogi nasze i serca śniące sen zwycięski,

Strudzone, szły Twą ścieżką od klęski do klęski.

I patrzyliśmy z trwogą na Twej wagi szale,

Odkąd w mrok nas rzuciłeś na pastwę szakali.

 

Do dzisiaj pamiętamy Twoje imię Boże.

Żaden bóg obcy na nas polegać nie może.

Czyżbyś tego nie dostrzegł, który wszystko widzisz

I znasz tajniki serca, i z ludzi nie szydzisz.

Lecz to przez wzgląd na Ciebie jak owce nas strzygą

Ze wszystkiego. Intrygę knując za intrygą.

Prawa obce nam piszą z Twą wolą niezgodne,

W butach nam każą chodzić, chociaż niewygodne

I robactwem się żywić, gdy wolimy świnie.

Wierzymy, że szaleństwo niedługo przeminie.

Więc ocknij się nasz Panie, nadeszła godzina,

Nich przestanie panować nad nami gadzina.

Nie śpij, gdy my giniemy, kiedy wokół potop,

A nam dziś każą chronić robakami biotop.

Dlaczego twarz Swą kryjesz, ucisku nie widzisz

Naszego i wygląda na to, że się wstydzisz

Nas, Twoich wiernych zawsze. Okaż nam łaskawość

Wyzwól nas i na wieki zlikwiduj nieprawość.

 

 

 

 

 

Psalm Czterdziesty Szósty. Jest ucieczką, jest pomocą

 

Biblia Tysiąclecia: Bóg naszą mocą

Jan Kochanowski: Bóg wszechmocny, Bóg prawdziwy

 

Jest ucieczką, jest pomocą

W chwilach próby, naszą mocą,

Bóg nasz, wiara i nadzieja

w ludzkich sprawach, w ludzi dziejach.

 

Życia mniej się z Nim lękamy,

klęski łatwiej przyswajamy

w ufności, że gdzieś u końca

miłość tak jak promień słońca.

 

Kiedy jest trzęsienie ziemi,

a my ocaleni, niemi,

mimo wszystko ponad groby

trwamy z Bogiem tak jak Hioby.

 

Nasze życie znów od nowa

w wiary się ubiera słowa

i Bóg znowu jest nadzieją,

choć zabici z nas się śmieją

 

Wciąż narody się buntują,

ziemię w czeluść zła wdeptują.

Co pomyśli zaraz powie.

Wielu się przewraca w głowie.

 

Nie chce wiedzieć rozum, która

kara, plaga jest od króla

Nieba i czy Bóg nas karze,

wszak nas zbawić ma w zamiarze.

 

Wiemy Boże, żeś jest z nami,

dopieszczamy cię modłami

i Twe dzieła zadziwiają,

lecz pytania  wciąż powstają.

 

Czemu ludziom nie zabrałeś

broni i nie nakazałeś

żywiołom, by cię słuchały,

gdy wyszedłeś z łodzi małej?

 

Wierzę, żeś jest nam obroną 

przed złem tarczą i zasłoną,

lecz nie  od wypadków losu.

Czy masz na nie jakiś sposób?

 

 

 

 

Psalm Czterdziesty Siódmy. Wielki jest Pan nasz, stwórca Wszechświata

 

Biblia Tysiąclecia: Bóg na tronie królewskim

Jan Kochanowski: Kleszczmy rękoma wszyscy zgodliwie

 

Wielki jest Pan nasz, stwórca Wszechświata,

dziecka w pieluszkach, ptaka, co lata,

skrzydeł poety, konia w galopie,

starszych pań modlitw, osła, co kopie.

 

Wielki jest Twórca natchnionych wersów,

mądrych dla wiernych, złych dla bluźnierców,

gór pięknych westchnień, piasku na brzegu,

gwiazd ponad dachem, kościoła w śniegu.

 

Więc chwalmy Pana dźwiękami orkiestr,

Anioły strójmy w najwyższy rejestr.

Śpiewajmy Bogu nad podziałami

i wciąż dziękujmy, że chce być z nami.

 

Bóg nasz jest Panem wszystkich narodów.

Tych, które nie chcą i chcą dowodów

Na jego władztwo, na Jego miłość.

Któż wtedy zerka w świata zawiłość?

 

Wielki jest Bóg nasz w swej zawiłości.

W ciemnej i jasnej materii gości,

wielość energii z Niego wynika,

Jego jest cząstka w śpiewie słowika.

 

Więc chwalmy Pana przy trąbek dźwięku.

Kto w niego wierzy, nie zazna lęku

Nieskończoności, która za progiem.

Psalm mu zaśpiewa. Pospołu z Bogiem.

 

 

Psalm Czterdziesty Ósmy. Jerozolimo sławna, Syjonie odwieczny

 

Biblia Tysiąclecia: Jerozolima wyzwolona wielbi Boga

Jan Kochanowski: O Panie, który nie masz nic równego sobie

 

Jerozolimo sławna, Syjonie odwieczny,

nie w murach siła. Nikt nie jest bezpieczny.

Wszak kamień na kamieniu nie został po tobie                  

nieustraszonej, dawnej, dzisiaj w grobie.

 

Długie wersy miłości o tobie składano,

hebrajskich liter ostrzem los pisano

żydowsko pokręcony. Lecz swoje przymioty

zmieniałaś w siłę odwiecznej tęsknoty

 

Z tobą za rok spotkanie nad Siloe wodą,

gdzie sederowe myśli Żydów wiodą.

Lecz nikogo tam nie ma, prócz przeszłości cieni.

I tego losu dziś nic nie odmieni

 

Oczy ślepną od bieli wapieni i słońca

jak od rozbłysku wiary w znaki końca.

To wiara jest twą mocą i twoją opoką.

Bóg nasz buduje na niej tron wysoko.

 

Obchodzimy twe mury i liczymy bramy,

w cieniu arabskich kramów siadamy,

lecz każdemu powiemy w cieniu wielkiej ściany:

stąd nasz Bóg wyszedł i wciąż go czekamy

 

Białe grobowce Żydów w dolinie Hebronu

nie są bliżej niż Słowian Pana tronu.

Linia życia i śmierci dla wszystkich ta sama.

Za nią łaska lub kara w los wpisana.

 

 

 

Psalm Czterdziesty Dziewiąty. Kto chce dziś słuchać, że warto być biednym

 

Biblia Tysiąclecia: Zagadka powodzenia bezbożnych

Jan Kochanowski: Słuchaj, co żywo, wszytki ziemskie kraje

 

Kto chce dziś słuchać, że warto być biednym,        

niech słucha. Choćby swoim uchem jednym.

Niech też słuchają ci, którzy pieniądze

nad wszystko mają, a za nie swe rządze.

 

Czy tu mądrością zabłysnę dziś, nie wiem.

Czy roztropności z serca dam zarzewie?

Jednak los ludzki, szczęśliwy czy smutny,

zderzę ze sobą w sposób dość okrutny.

 

Żył biedny człowiek, żył też i bogaty.

Bogacz pieszczoty, biedny dostał baty,

jeden od losu, a drugi od Boga.

Taka przez życia była obu droga.

 

Pomyślał biedny: no i cóż, że razy?

Pójdę do nieba, nie wezmę urazy.

Pomyślał bogacz: ale go złoiłem

i tyle złota na nim zarobiłem.

 

Pomyślał biedny: warto żyć uczciwie,

Bóg mnie nagrodzi w niebie sprawiedliwie.

Bogaty w złoto dni swoje obtoczył,

w końcu świątynię zbudował i spoczął.

 

Żył też poeta tak mądry, jak biedny.

Dla Boga pisał wciąż poemat rzewny.

Myślał: cóż złoto, za grobem nie działa.

I umarł z głodu, poezja została.

 

Żył wreszcie mądry, co nie chciał biedować.

Wołał w mądrości swej nowe budować.

Sam się dorobił i biednym dał pracę.

Za to i Bóg mu, i biedni zapłacą.

 

Wszyscy widzimy: mędrcy umierają,

głupcy, prostacy, wszystko zostawiają,

co dorobili. Z Bogiem, czy bez Boga.

Na koniec tylko mniejsza, większa trwoga.

 

Nikt też sam siebie od śmierci nie kupi.

Nawet świątynią.  Jeśli nie jest głupi,

wcześniej pojedna się z Bogiem w swej drodze,

złoto zostawi, wziąć go wszak nie może.

 

Jednak zostaje coś po nas na ziemi:

życzliwe słowo, które nawet niemi

o nas wyszepczą, albo przekleństw wiele

nad złotem, choćby zostało w kościele.

 

Nie nam rozstrzygać, co będzie za grobem.

Czy nierób wygra niebo z groszorobem?

Czy dobre słowa u Boga przeważą -

choć on wie wszystko - i winy nam zmażą?

 

Czy do Szeolu bogatych Bóg wygna

jak stado owiec, z dala od poidła,

którym jest źródło Boga obecności

i tam na zawsze bogaty zagości?

 

Tego nikt nie wie. Na próżno prosimy

o zły los dla tych, których nie lubimy.

I potępienie im prorokujemy.

To tylko Bóg wie. Na tym przestajemy.

 

 

 

Psalm Pięćdziesiąty. Wciąż mówisz Boże, lecz cię nie słyszymy

 

Biblia Tysiąclecia: O prawdziwej czci Boga

Jan Kochanowski: Bóg wieczny, który wszytkim rozkazuje

 

Wciąż mówisz Boże, lecz Cię nie słyszymy.

Zajęci sobą, w gwarze dnia chodzimy,

tak żądni cudów, by móc bardziej wierzyć,

że Cię brakuje, by dzień godnie przeżyć.

 

Pośród nawałnic i w ogniu trawiącym

przybądź, a będziesz przekonywujący.

W ciszy codziennej, która w nas bez końca,

mówisz do wschodu i zachodu słońca.

 

A przecież jesteś w każdej dnia godzinie,

w każdym westchnieniu, kropli krwi, co płynie,

ofierze, w którą zmieniamy swe życie,

wiążąc dzień z nocą, żyjąc należycie.

 

Swe dziecko w wierze wzywasz dnia każdego

jak przyjaciela, a nie podsądnego.

Mówisz każdemu i do wszystkich razem,

że jesteś prośbą, nie jesteś nakazem.

 

Bo wolną wolę każdy z nas posiada

i słowa Boże w swym sumieniu bada.

Gdy odpowiada, z szacunkiem się schyla,

że Tobą żyje, wystarczy Ci chwila,

 

na rozbłysk łaski, na Twą aprobatę

takiego życia i godną odpłatę.

Gdy w biedzie Pana taki ktoś zawoła,

Bóg przyjdzie, mówiąc: taka moja wola

 

Gdy byłem głodny, ty mnie nakarmiłeś,

gdy byłem więźniem, to mnie odwiedziłeś,

gdym był spragniony, dałeś mi łyk wody,

okryłeś ciało, bym nie cierpiał chłodu.

 

Gdy mnie zapragniesz, stanie się, jak chciałeś,

jedynie nie grzesz, jak mi obiecałeś,

bo Pan jest zawsze na odległość dłoni

i, uwielbiony, zawsze cię obroni.

 

Grzesznemu powie Bóg, choćby daremnie:

zawsze myśl twoja jest o krok ode mnie.

Wystarczy tylko, byś za mną podążył,

grzeszyć zaprzestał, wyznanie win złożył.

 

Przestań wymieniać moje przykazania

z wargi pełnymi wersów pojednania,

jeśli odrzucasz od siebie ich sedno,

z tym przekonaniem, że wszystko ci jedno.

 

Który nie zganisz cudzołożącego

i co okrada bliźniego swojego,

nawet gdy usta otworzysz podstępnie,

słowami w jadzie poczęstujesz chętnie.

 

Który swym bratem gardzisz niby wrogiem

i nie przebaczysz, choćby i przed Bogiem,

nie licz, że będzie Pan po twojej stronie,

bo zniszczę ciebie, zanim złożysz dłonie.

 

Do was, dla których nigdy mnie nie było

Powiem po prostu jedno słowo: miłość.

Bóg jest miłością i kto ją odszuka,

weźmie do serca za moją naukę,

 

takich do siebie przyjmę tak jak owce,

które nie widząc, zeszły na manowce

życia, lecz pragną widzieć nieskończone.

Ono jest we mnie, więc idźcie w mą stronę.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Pierwszy. Zmiłuj się nade mną miłosierny Boże    

 

Biblia Tysiąclecia: Wezwanie i prośba pokutnika

Jan Kochanowski: Boże w miłosierdziu swoim nieprzebrany

 

Zmiłuj się nade mną miłosierny Boże,         

wymaż moje grzechy - Ty zrobić to możesz -

ze swojej pamięci, z pliku mego życia,

bym w nowej odsłonie nie miał nic do skrycia.

 

Nikt z ludzi bez grzechu na ziemi nie stanie,

zawsze jest przede mną moje pożądanie,

matka wszystkich grzechów, moje utrapienie.

Choć nie chcę, lecz grzeszę i gwałcę sumienie.

 

Twój sąd sprawiedliwy, nie mam wątpliwości.

Rozważasz me sprawy w Bożej złożoności.

Myślę, że wybaczyć mój grzech jesteś w stanie,

choć wrósł tak jak serce w moje bytowanie,

 

jak pamięć o matce, która mnie poczęła

w pożądaniu swoim, lecz mnie zawinęła

w miłość jak pieluszkę, która pokuszenie

odmieniła w cnotę na drogę zbawienia.

 

Masz upodobanie do prawdy ukrytej.

Jak mam znaleźć klucze, ja wiedzy niesyty?

Czy matka je dała w tajnikach mądrości,

z pożądania wzrosłej, matczynej miłości?

 

Wyzuj ze mnie Panie to poczucie winy,

to sumienie drążące przez życia godziny.

Daj radość nadziei, wesołość pociechy

i nie patrz już Boże tylko na me grzechy.

 

Stwórz mój Panie we mnie jak śnieg jasne serce,

które się nie miota w wieczystej udręce.

Odnów we mnie ducha niezwyciężonego,

bez dziedzictwa winy, bez strachu ludzkiego.

 

Racz przywrócić radość mojego czekania

na zbawienie w Tobie. Daj mi moc wytrwania,

wesprzyj świętym duchem, by siły starczyło,

Panie, na Twe niebo, gdzie by ono było.

 

Daj mi, Boże, pomysł na opowieść Ciebie

zgasłym lub wątpiącym. Ale nie o niebie,

lecz o twej miłości, której każdy w końcu

pragnie, by z ciemności zacząć iść ku Słońcu.

 

Nie chcę brać na siebie krwi mej bezczynności,

dłoni myć w pogardzie nad światem wartości

odchodzącym w ciszy, wyśmianym, wzgardzonym.

Więc modlę się kornie,  ja, grzesznik skruszony.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Drugi. Niegodziwcze, żądny władzy

 

Biblia Tysiąclecia: Przeciw oszczercy

Jan Kochanowski: Co się chlubisz, niewstydliwy

 

Niegodziwcze żądny władzy,

z nienawiścią ci do twarzy.

Zgubę wrogom twym szykujesz

i na zimno podstęp knujesz.

 

Język twój jest tak jak brzytwa,

hejt narzędziem. Twoja sitwa

cały legion diabłów chowa,

którzy z jadem cedzą słowa.

 

Zło nad dobrem jest w twej głowie.

Umarł Bóg, nie żyje człowiek.

Nie u ciebie prosta mowa,

oszukują piękne słowa.

 

Chociaż Boga masz na ustach,

w duszy twojej czarna pustka

i upiory są z przeszłości.

Dobro, prawo w niej nie gości.

 

Twoja droga jest bez Boga.

On jest tylko kiedy trwoga,

na plakatach i sztandarach.

Niesiesz go tak jak na marach.

 

Przyjdą czasy nieodległe,

szeptać będzie cegła cegle,

że to kłamstwo, co spoiło,

mur zła w nicość obróciło.

 

Sprawiedliwi, lecz zlęknieni,

w śmiechu pustym staną niemi.

Oto człowiek, który ufał

swojej sile i nie słuchał

 

Bożych wskazań, a swą władzę

miał za tarczę. Nie poradził,

bo hołotą się otaczał,

w jej przestępstwach palce maczał.

 

Ja zaś z dala od tych zbrodni

chcę dzień po dniu żyć wygodnie,

sławić Boga łaskawości,

jak oliwka żyć w miłości

 

w Bożym domu lub w pobliżu

bożej łaski. Jak w negliżu

widzieć wszystkie obok sprawy,

godne w Bogu mym naprawy.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Trzeci. Mówią ludzie: nie ma Boga

 

Biblia Tysiąclecia: Powszechne zepsucie

Jan Kochanowski: Głupi mówi w sercu swoim

 

Mówią ludzie: nie ma Boga.

Czy są głupi, czy ich droga

jest właściwą przez to życie,

gdzie zło ma się znakomicie,

 

gdzie zepsuci popełniają

podłe czyny i nie znają

sądu, kary tu, na ziemi?

Nie ma Boga, czy jest niemy?

 

Pan nie musi patrzeć z nieba,

bo i tak wie to, co trzeba

o tym, który szuka Boga

i co Boga ma za wroga.

 

Wielu poszło swoją drogą

tą od Boga do nikogo.

W swych wartościach znikczemniało,

o swym końcu zapomniało.

 

Albo jest im obojętna

otchłań śmierci, której pęta

w swym rozumie odrzucili,

na swą wolność zasłużyli.

 

Miłość własna jej sztandarem.

Zawsze zszyta ponad miarę.

Nie dostrzega przodków kości,

ducha ściga bez litości.

 

Czy się kiedyś cud ten stanie,

że do ciebie wrócą Panie?

Czy odeszli bez powrotu,

pragnąc życia bez kłopotów?

 

Będą bać się, gdzie brak strachu,

liczyć ziarna w korcu maku,

znaleźć pragnąc, to co dane,

słyszeć to, co wysłuchane.  

 

Kiedyś wyschnie rzeczy strumień,

ta lawina błotna sumień.

Wtedy czas się znów odmieni.

Staną ludzie zadziwieni,

 

pośród wraków, śladów życia,

nic nie mając do ukrycia,

cali nadzy, z sercem w dłoni.

I Bóg wtedy wyjdzie do nich.

 

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Czwarty. Pomóż mi Panie Boże, wysłuchaj mej prośby

 

Biblia Tysiąclecia: Wybaw mnie, Boże!

Jan Kochanowski: Mocą imienia swego i swej wszechmocności

 

Pomóż mi Panie Boże, wysłuchaj mej prośby,

obroń mnie przed wrogami, bo miotają groźby.

Gdy się modlę do Ciebie, mej modlitwy słuchaj,

bym nie zwątpił w obecność i moc Twego ducha.

 

Ludzi mi nieżyczliwi  pragną mojej zguby,

jedni chcą mego życia, inni ciężkiej próby.

Boga nie mają w sercu, zasłonięte oczy,

nie widzą, że swą mocą możesz mnie otoczyć.

 

Zło, które mnie chce zniszczyć, może w nich uderzyć

i choć o to nie proszę, to się może zdarzyć.

Ty, Panie, złem nie władasz, ale przed złem chronisz

i tak jak mnie broniłeś, to ich nie obronisz.

 

Ja ci będę dziękował, że mnie wybawiłeś,

będę sławił Twe imię, bo wciąż przy mnie byłeś.

I mogłem widzieć dobro, które zło zwycięża

prócz miłości nie mając innego oręża.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Piąty.  Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj

 

Biblia Tysiąclecia: Skarga na wrogów

Jan Kochanowski: Obrońca uciśnionych, Boże litościwy

 

Boże wysłuchaj modlitw, próśb mych nie odrzucaj,

niech czuję twą obecność, niech mnie nie zasmucą

niepowodzenia moje, ludzie mi niechętni,

zło niszczące w mych wrogach i myśli natrętne.

 

Strach mym gościem codziennym. Z kwiatem przerażenia

pod drzwi moje przychodzi, wywołuje drżenie

serca, które nie dla mnie bije jak szalone,

rytm tracąc, lęk mój karmiąc, biorąc wrogów stronę.

 

Patrzę oczami ptaka, co odfrunąć może

albo lisa przechery, co się kryje w norze

na pustyni, wśród cieni, gdzie go nie odszuka                    

żaden wróg. Lecz czy dla mnie w sam raz ta nauka?

 

Na kim mogę polegać, gdy niewładne sądy,

a bezprawie swą mocą podtrzymuje rządy?

Złość i ucisk wrastają w naturę człowieka,

podstęp krzywdę wspomaga, swego łupu czeka.

 

Tu zmieniają się ludzie, nawet przyjaciele.

Pieniądze i posady mogą zdziałać wiele.

Chociaż Boga chwalili, gdy weszli na szczyty

Kłamią, bo uwierzyli w kasę i zaszczyty.

 

Czego im życzyć mogę, bym Boga nie zranił?

Nie śmierci czy nieszczęścia, lecz litości dla nich

i zmiany, ukorzenia przed prawdą i prawem,

i porzucenia kłamstwa, które tak jaskrawe.

 

A ja zostanę z Bogiem, do którego wołam,

choć nie wiem, czy mnie słyszy, czy uprosić zdołam,

czy większa częstość modłów może go poruszyć?

Może starczy jedynie westchnienie mej duszy,

 

by Bóg, który nie słucha, bo wie bez słuchania,

moją prośbę o pokój spełnił bez zwlekania?

Byśmy mogli żyć w zgodzie i z Żydem, i z Grekiem,

wszelkiej maści odmieńcem, lecz przecież człowiekiem.

 

W miejsce domowych wojen, praw falandyzacji,

fałszu w uśmiechach, gestach, pustej sejmokracji,

serc przepełnionych żądzą zemsty i odwetu,

słów ostrzejszych niż ostrza zabójczych sztyletów,

 

daj Panie ludziom wybór i mądrość sądzenia.

Niech wrzucą kłamców w niebyt, studnię zatracenia.

Niech znowu prawo wygra, a z nim sprawiedliwość.

Nie z szyldu. Proszę Boże o zwykłą uczciwość.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Szósty.  Tobie, Boże, ufam, w Tobie mam nadzieję

 

Biblia Tysiąclecia: Uciśniony ufa Bogu

Jan Kochanowski: Smiłuj się nade mną, Boże litościwy

 

Tobie, Boże, ufam, w Tobie mam nadzieję.

Mimo to się lękam, widząc, co się dzieje

dokoła, gdzie kłamstwo ponad moje siły.

Jesteś tu realnie, czy jesteś niebyły?

 

Zmiłuj się nade mną w momentach niewiary.

Podnieś mnie, gdy padam, słabym jest i stary.  

Twoje słowa pierwsze, lecz ich niedosłyszę.

Często mówisz do mnie, ale coraz ciszej.

 

Ja też tylko szepczę, lęk tego przyczyną.  

Może Ty mnie słuchasz, na pewno maszyna

zbiera skrzętnie słowa w chmurze poza nami,

śledzi kroki, twarze, rządzić chce myślami.

 

Cóż mi może zrobić mój wróg, mając słowa,

choćby każdą głoskę w pamięci notował,

by uderzyć we mnie słowem tak jak kijem?

Gdy Bogu zaufam, lęk w sobie zabiję.

 

I cóż, że na co dzień w mediach mnie szkalują,

przeciw obracają, których dusze trują,

śledzą moje myśli, zapisują słowa,

kiedy Boga mogę na świadka zachować.

 

W usta mi wkładają niewypowiedziane,

przekręcają moje, troską napisane,

chcą bym zamilkł, przestał  do drzwi prawdy pukać,

każą mi dla siebie ojczyzny poszukać.

 

Boże - słowotwórco, Panie mój, nadziejo,

Twe Słowa nad słowa, choć głupi się śmieją.

Pomóż je rozumieć właściwie, na nowo,

przedwieczne pojęcia wyraź naszą mową.

 

 

Psalm Pięćdziesiąty Siódmy. Wołam do Ciebie, Panie, Boga Najwyższego

 

Biblia Tysiąclecia: W cieniu Bożych skrzydeł

Jan Kochanowski: Smiłuj się, Panie, czasu mego niepokoja

 

Wołam do Ciebie, Panie, Boga Najwyższego.

Tyś moje dobro, radość dnia mojego.

O wierność, łaskę proszę i o pomoc z nieba,

wybawienia od wrogów, gdy taka potrzeba.

 

Mogę w cień Twoich skrzydeł wejść w próby godzinie,

chronić swe życie, aż klęska przeminie,

jak chciał Dawid, mój Panie, tylko co to znaczy,

gdy każdy metaforę dziś pojmie inaczej.

 

Czy masz być jak kokosza, co pisklęta chroni,

czy też jak anioł skrzydłami osłonisz,

jeżeli aniołowie skrzydła posiadają?

A możeś orłem wielkim , przed którym drży zając?

 

A czy moi wrogowie to dziś lwów gromada

i ja pośrodku,  mizerota blada,

którą pożrą włóczniami, mieczami, strzałami,

a mnie tylko już westchnąć – Panie, bądźże z nami?

 

Bądź wywyższony, Boże, lecz słowy takimi,

które pojmiemy zmysłami naszymi.

Z sensem nieskończonego Boga przedstawiajmy.

językiem dyskursywnym chwałę mu oddajmy.

 

Jak najmniej serca, które wszystko i nic znaczy.

Rozum nam tylko wielkość wytłumaczy

Boga, którego mamy na czas każdej próby,

którego wielu nie chce dostrzec na swą zgubę.

 

Wtedy łatwiej wywyższyć Boga ponad niebo,

chwałę nad ziemią tłumaczyć potrzebą,

łatwiej zbudzić jutrzenkę, harfę, oraz cytrę,

duszy nakazać śpiewać, gdy z oczu łzę wytrę.

 

Łatwiej jest chwalić Boga wśród tych, co nie wierzą,

gdy metafory nieużyte leżą.

A kiedy argumenty pieśni poprzedzają,

to nawet niewierzący chętniej zaśpiewają.

 

 

 

 

 

 

 

 


Poezja? A po co?

  Takie moje gdybania o poezji sprzed 20 lat, po wydaniu sobie tomiku "Antymateria".  Dodać dla porządku trzeba, ze poezji naucz...